Tak sobie myślę, że polityka stawiająca na rodzinę była wyłącznie w czasach PRLu. I niech mi ktoś powie, że nie... Każdy ustrój ma wady i zalety, i akurat dbanie o dzieciaki PRL miał opanowane do perfekcji. Znam sprawę od strony dziecka, a ze 10 lat miałam, jak ustrój szlag trafił, to pamiętam całkiem wiele.
- Taniuchne kolonie były, zakładowe? Były. Uczciwie rzecz biorąc w mojej klasie na wakacje nie jechał ten, co nie chciał lub kogo rodzice olali. NIGDY przyczyną nie był brak kasy. Mało tego, dzieciaki jeździły na 3 tygodnie, a teraz w najlepszym razie kolonie są 10-14 dniowe.
- Przedszkola, żłobki były? Były. Tyle, na ile było zapotrzebowanie. I darmowe!
- Imprezy dla dzieciaków były, darmowe? Były. Pamiętam cudowne Złazy Przedszkolaków. Mikołajki (paczki za darmoszkę). Bale karnawałowe. Loterie fantowe! A teraz nawet loterii zrobić nie można, bo hazard. Poważnie!
- Ubrania - nie było ciuchlandów, ale też chyba nie było na nie zapotrzebowania, bo jeśli ktoś normalnie pracował (np. moja mama - szkoła, sama mnie wychowywała, więc kokosów nie było żadnych) to mógł iść do najzwyklejszego sklepu i ubranie kupić. Pomijam czasy przed i w stanie wojennym, rzecz jasna.
- W szkołach - mleko dla każdego, obiady dla bardziej potrzebujących, podręczniki za darmo... I oceniając od strony dydaktycznej - nie były złe.
- Pomoce szkolne, zwłaszcza dla klas 1-3 i szkół specjalnych (mama pracowała, naoglądałam się, nadotykałam, czasem pożyczała mi do domu) były w ogromnej ilości, BARDZO ciekawe i również darmowe, w ilości odpowiadającej dzieciom w klasie.
- 1 żłobek z 20 miejscami w mieście 60tysięcznym
- Aby dostać się do przedszkola, trzeba chyba dziecko zapisać PRZED zajściem w ciążę, a darmowe jest tylko 5h dziennie.
- Podręczniki drogie jak szlag (nie wiem, jak podstawówka, ale koszt kompletu do gimnazjum BEZ książek językowych to 600zł - jedna z tańszych opcji) i nie można ich sprzedać, bo firmy sobie zmieniają zawartość rok w rok niemalże
- Od stycznia wzrasta vat na ubranka do rozmiaru 86 włącznie, na 23% - całe szczęście, że istnieją ciuchlandy, bo masa dzieciaków chodziła by, nie wiem - goła? Przesadzam, ale...
- Również od stycznia znika z listy leków refundowanych Bebilon Pepti oraz Nutramigen - czyli preparaty mlekozastępcze dla dzieci z nietolerancją laktozy i/lub skazą białkową!!!
- OGROM dzieciaków wakacje spędza w domu, bo niewielu rodziców stać na opłacenie wyjazdu
- Jeśli jest impreza dla dzieci, to z reguły jest ona mocno płatna
- Łaskawie wydłużają macierzyński, ale nikt nie myśli, co POTEM? I zastanawiające, ja po macierzyńskim i urlopie wróciłam do pracy gdy córa miała pół roku, i moja mama też - więc wcześniej było identycznie...
- Becikowe 1000zł - którym rząd zatyka każdy protest. No czego te matki chcą, tak dobrze mają, BECIKOWE jest...
Z tymi ciuchami w PRL to bym się ta nie zachwycała bo wcale tak lekko nie było, przynajmniej w kręgach niemowlęcych, pieluszki były na kartki no i niestety ludzi było stać bo "czy się stoi czy się leży.." itd, ale co fakt to fakt w naszym kraju polityka pro rodzinna to żart, ale zapewniam, że w demokracji też się da tylko władze muszą chcieć, a nie chcą...
OdpowiedzUsuńAle dzieci to nie tylko niemowlęta, prawda?
OdpowiedzUsuńTo, że się w demokracji da to widać choćby na przykładzie Anglii, Norwegii, Szwecji.
Niewątpliwym minusem rzeczonego PRL-u było to, że wszystko szło na tzw. zeszyt. I co najgorsze ten zeszyt był zagraniczny:)
OdpowiedzUsuńNo tak jak napisałam - każdy ustrój ma + i -. Rozważałam wyłącznie kwestię prorodzinną ;)
OdpowiedzUsuńno ja też doświadczam na sobie politykę "prorodzinną"... Kurde z tym Nutramigenem to właśnie przeczytałam - niech to szlag.
OdpowiedzUsuńAno właśnie. Podręczniki. Szkoły pokończyłam na szkolnych książkach, z bibliotek. Jeszcze w medyku - nie kupiłam ani jednej. Wszystkie zapewniła szkoła. W podstawówce i LO przekazywaliśmy sobie rocznikami. To co się teraz dzieje w tej materii to kpina jest.
OdpowiedzUsuńO mleku to nawet nic nie mówię - moje dziecko zacznie pić bebiko znowu, nawet bebilon będzie tańszy od nutramigenu teraz. Będzie wysypany, trudno. 300zł na mleko na miesiąc to ja nie posiadam, niestety.
A becikowe też idzie pod nóż.
Nie wiem jakie pieluszki były na kartki w PRL?? Tetrowe??
OdpowiedzUsuń@Kropka75: tak, a wyprawki dla noworodka były dostępne tylko po okazaniu zaświadczenia ze szpitala.
OdpowiedzUsuńCo do kolonii: bezpłatne były dla dzieci rodziców pracujących w państwowych firmach, dzieci ,,prywaciarzy'' płaciły i to niemało.
ja też jestem dziecię komunizmu i trochę pamiętam:)
OdpowiedzUsuń- sprawa podręczników - była bajecznie prosta, jedno wydawnictwo, brak większych zmian, było ok.
- odzież dla dzieci - noo, tu bym się nie zgodziła,że tego dużo było w sklepach, ja pamiętam,że BYWAŁO :)o ubrania dbałam, bo wiedziałam,że młodsza siostra będzie je dziedziczyć:)
- żłobki/przedszkola : nie chodziłam, ale chyba były w liczbie wystarczającej :)
- na koloniach nigdy nie byłam, byłam raz na obozie i do tego obóz był opłacony z pieniędzy, które zebrałam na pierwszej komunii, zasadniczo u nas w domu był z tym problem: pracował tylko tato (nauczyciel, więc nie było kokosów i nie garnął się do bycia opiekunem na koloniach), mama była na rencie, oboje nie zapisali się nigdy do jedynej i słusznej partii politycznej.
- paczki mikołajkowe pamiętam:) i te pomarańcze raz na rok...:)
Fakt, szlag mnie trafia, gdy słyszę o polityce prorodzinnej, niby nas jest mało i emerytury będziemy mieć żałosne, ale niewiele się robi,żeby jednak zachęcać ludzi do posiadania dzieci. To pisałam ja - matka 2 dzieci, zwolniona z pracy podczas urlopu wychowawczego.