piątek, 30 grudnia 2011

Kuchnie dla dzieci

Na rynku jest wybór OGROMNY. Wybrałam w mojej ocenie co ciekawsze, aczkolwiek te naj... powalają ceną, niestety. Ale może kogoś stać :))
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze sklepów, w których prezentowane kuchnie można kupić.
  • Drewniana kuchnia KidKraft, cena 980zł. Do nabycia w sklepie babymusic.pl:

  • Również drewniana, 920zł, dostępna w sklepie magiadziecinstwa.pl:

  • Drewniana, po raz kolejny KidKraft, cena 759zł w sklepie wonder-toy.com:

  • Drewniana kuchenka Boikido, świetna dla maluchów, niewielka! cena zdecydowanie niższa - 169zł, sklep bystrzaki.pl:
  • Fajny pomysł, ale cena mocno nieadekwatna - mini-kuchenka Haba, 145zł... Sklep hbsklep.pl:

  • A tu bardzo tania rzecz, ostre kolory ale jakoś tak mi się spodobały - niestety nie wiem, jakiej to wielkości. Smoby Ecoiffier, 29zł, sklep edu.brykacze.pl:
A tu bonus - tego nie kupicie, ale możecie zrobić, drogie mamy :)

Zdjęcie pochodzi ze strony http://hyggelig.typepad.com/my_weblog/
Sama przymierzam się do wykonania dla córki kuchenki, na razie z tekturowego pudła, ale czyż takiej małej kuchareczce się nie należy? :))

czwartek, 29 grudnia 2011

Polityka wybitnie NIE prorodzinna.

Tak sobie myślę, że polityka stawiająca na rodzinę była wyłącznie w czasach PRLu. I niech mi ktoś powie, że nie... Każdy ustrój ma wady i zalety, i akurat dbanie o dzieciaki PRL miał opanowane do perfekcji. Znam sprawę od strony dziecka, a ze 10 lat miałam, jak ustrój szlag trafił, to pamiętam całkiem wiele.
  • Taniuchne kolonie były, zakładowe? Były. Uczciwie rzecz biorąc w mojej klasie na wakacje nie jechał ten, co nie chciał lub kogo rodzice olali. NIGDY przyczyną nie był brak kasy. Mało tego, dzieciaki jeździły na 3 tygodnie, a teraz w najlepszym razie kolonie są 10-14 dniowe. 
  • Przedszkola, żłobki były? Były. Tyle, na ile było zapotrzebowanie. I darmowe!
  • Imprezy dla dzieciaków były, darmowe? Były. Pamiętam cudowne Złazy Przedszkolaków. Mikołajki (paczki za darmoszkę). Bale karnawałowe. Loterie fantowe! A teraz nawet loterii zrobić nie można, bo hazard. Poważnie! 
  • Ubrania - nie było ciuchlandów, ale też chyba nie było na nie zapotrzebowania, bo jeśli ktoś normalnie pracował (np. moja mama - szkoła, sama mnie wychowywała, więc kokosów nie było żadnych) to mógł iść do najzwyklejszego sklepu i ubranie kupić. Pomijam czasy przed i w stanie wojennym, rzecz jasna. 
  • W szkołach - mleko dla każdego, obiady dla bardziej potrzebujących, podręczniki za darmo... I oceniając od strony dydaktycznej - nie były złe. 
  • Pomoce szkolne, zwłaszcza dla klas 1-3 i szkół specjalnych (mama pracowała, naoglądałam się, nadotykałam, czasem pożyczała mi do domu) były w ogromnej ilości, BARDZO ciekawe i również darmowe, w ilości odpowiadającej dzieciom w klasie. 
A teraz spójrzmy na koniec roku 2011:
  • 1 żłobek z 20 miejscami w mieście 60tysięcznym
  • Aby dostać się do przedszkola, trzeba chyba dziecko zapisać PRZED zajściem w ciążę, a darmowe jest tylko 5h dziennie.
  • Podręczniki drogie jak szlag (nie wiem, jak podstawówka, ale koszt kompletu do gimnazjum BEZ książek językowych to 600zł - jedna z tańszych opcji) i nie można ich sprzedać, bo firmy sobie zmieniają zawartość rok w rok niemalże
  • Od stycznia wzrasta vat na ubranka do rozmiaru 86 włącznie, na 23% - całe szczęście, że istnieją ciuchlandy, bo masa dzieciaków chodziła by, nie wiem - goła? Przesadzam, ale...
  • Również od stycznia znika z listy leków refundowanych Bebilon Pepti oraz Nutramigen - czyli preparaty mlekozastępcze dla dzieci z nietolerancją laktozy i/lub skazą białkową!!! 
  • OGROM dzieciaków wakacje spędza w domu, bo niewielu rodziców stać na opłacenie wyjazdu
  • Jeśli jest impreza dla dzieci, to z reguły jest ona mocno płatna
  • Łaskawie wydłużają macierzyński, ale nikt nie myśli, co POTEM? I zastanawiające, ja po macierzyńskim i urlopie wróciłam do pracy gdy córa miała pół roku, i moja mama też - więc wcześniej było identycznie...
  • Becikowe 1000zł - którym rząd zatyka każdy protest. No czego te matki chcą, tak dobrze mają, BECIKOWE jest...

niedziela, 25 grudnia 2011

Pochwała książeczek

Chyba o tym jeszcze nie pisałam, a warto.
Otóż Firma Księgarska Olesiejuk ma OGROMNY wybór książeczek dla maluchów - tych twardokartkowych. Mało tego, wybór jest naprawdę wyborem, bo chociaż nie wszystkie propozycje mi się podobają - to jednak można spokojnie znaleźć coś wartego uwagi. Tym sposobem zrobię reklamę serii "Obrazki dla maluchów" - i nie chodzi mi tu o te malutkie książeczki do łapki, tylko o takie, o (wszystkie prezentowane w tym poście ilustracje pochodzą ze strony firmowej olesiejuk.pl):








 Książeczek jest dużo więcej, z tyłu okładki pokazanych jest blisko 30 propozycji, nie wiem, czy są to wszystkie. Każda w grubej, miękkiej okładce, kartki kartonowe (mocny karton). Cena nierujnująca - 15zł. Książki można kupić chyba wszędzie - i empik, i Real, Auchan, Matras, Kaufland -  to na pewno. Mają po 30 stron i jak widać - są tematyczne. Niektóre nadają się z powodzeniem dla dzieci rocznych (np. rewelacyjna "Nazywam świat" czy "Wieś" - ta pierwsza zawiera ilustracje pojedynczych przedmiotów i pasuje doskonale do rozwijania słownika malucha), niektóre są dla dzieci wg mnie 2-2,5+ (np. "Góry", "Las", "W stadninie kucyków"). Górna granica to - również w mojej tylko ocenie - jakieś 5 lat. Ale niektóre mogą i później się przydać w kryzysowych sytuacjach, bo fajnie tłumaczą świat. Pod każdą ilustracją (czasem jest ona na całą stronę, czasem strona na kilka obrazków podzielona) jest podpis-pytanie do dziecka. Rzecz jasna najmłodsze dzieci z tego nie skorzystają, ale dla tych starszych interesujące, no i niezła pomoc dla rodzica ;) . 
Posiadamy "Nazywam świat", "Uwaga, to niebezpieczne!", "Dzień malucha" (niezłe wprowadzenie dziecka w tematykę przedszkola), "Dom i mieszkanie", "Gry i zabawy dla najmłodszych" i planuję kupienie całej serii.



piątek, 2 grudnia 2011

Zabawki z polskim akcentem

Nie jestem jakąś wielką patriotką, a już na pewno daleko mi do nacjonalizmu. Ot, po prostu uważam, że należy dzieciom przekazać pewne wartości, jakąś wiedzę o losach państwa, którego jest obywatelem*, dać poznać kraj. I tak przypadkiem ostatnio trafiam na arcyciekawe zabawki na polską nutę :) Nie oceniam jakości, bo zabawek nie trzymałam w ręku, ale podaję do wiadomości - są. 




* Aczkolwiek, jeśli dziecko żyje w obcym kraju, ten obcy kraj też warto poznać. 

Karty do gry z fotografiami polskich zabytków - 19zł. Ze strony wapex.com.pl:


Z tej samej serii - karty do gry z różnymi wizerunkami Smoka Wawelskiego :) 17zł, również wapex.com.pl:


Puzzle drewniane - pokażę jedne, ale występują w 4 czy 5 odmianach. Motyw kaszubski, cena 45zł, sklep kaszubebe.pl:

Z tego samego sklepu - domino, memory i gra połówki. W motywie kaszubskim jestem totalnie zakochana, dzięki tym zabawkom właśnie. I tak po głowie mi chodzi, że ta gra połówki to posłużyć może jako pierwsze puzzle... Koszt każdej gry niewielki, mam wrażenie? 35zł:
Kolejne memory, z widokami Warszawy, ze sklepu ententino.pl. Cena 37zł:


I ten sam sklep, memory z motywami polskich legend. Koszt również 37zł:
Gra edukacyjna - quiz o Polsce, firmy Alexander. Całkowicie polska firma, nawiasem mówiąc, produkująca OGROM gier edukacyjnych w BARDZO niewielkich cenach. Pomysły i jakość dobre (tu się wypowiem ogólnie, bowiem posiadam rzeczy od nich). Cena tejże 33,51zł, strona polskie-zabawki.pl:


Gra strategiczna Mali powstańcy. Producent - Egmont, cena ok. 90zł. Ze strony planszowo.pl: