piątek, 30 listopada 2012

To, co dzieci lubią BARDZO

Szaro, ponuro, wieje, mży. Niespecjalnie mamy ochotę wychodzić. Z drugiej strony - nie bardzo mogę tańczyć, skakać, biegać... 
Dałam Agatce 2 miski, 4 kubeczki, kilka łyżek różnych, powiedziałam: masz, gotuj! Do wyboru miała płatki, mannę, kaszę jęczmienną, mąkę, herbatę, jakąś kaszkę błyskawiczną ryżową starą, kawałeczki suchego chleba... Efekt taki: na podłogę wolę nie patrzeć :D Odkurzacz działa.




Taaak, jest dzień, prawie południe, zabawa trwa do teraz. 

wtorek, 27 listopada 2012

Pod chmurką

Chwilę temu Agatka oglądała Kubusia Puchatka - odcinek o tym, jak to niebo spada i jak produkują się chmurki. Zadziałało na wyobraźnię - ogromnie! W efekcie najpierw chodziłyśmy po domu, zbierając niewidoczne chmurki do ciężarówki. Przypomniałam sobie, że gdzieś mam jakąś starą watę schowaną - podarlam na kawałeczki, rozrzuciłam po mieszkaniu i mała zbierała. A na koniec - wycięłam chmurkę, smarowałyśmy klejem i pozbierane strzępki waty naklejałyśmy. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak córkę ucieszy robienie tego i wieszanie chmurzyska w jej pokoju!

Fotki - telefonowe, rzecz jasna... ;)

   


poniedziałek, 19 listopada 2012

Lizaczek

Raz na jakiś czas Agatka dostaje lizaka. Nie zjada go na raz, dlatego z lizakiem dostaje kubeczek-schowek. Wczoraj całego nie zjadła, dzisiaj po śniadaniu bierze kubeczek, przynosi i mówi:

A.: Masz, mamusiu, to teraz Twój lizaczek!
Ja: Nie, kochanie, ja dziękuję, nie przepadam za lizaczkami :)
A.: Przepadasz, przepadasz...

Cholera, nic się nie ukryje przed dzieckiem, miłość do słodyczy również :D A lizaków naprawdę nie lubię.

sobota, 17 listopada 2012

Narobiłam!

Ogarniam kuchnię. W pewnej chwili słyszę wołanie:

- Mama, patrz, co ja sobie narobiłam!

Luzacko poszłam na salony, bo też i paniki żadnej w głosie córy nie słyszałam. Rozglądam się, patrzę - nie widzę. No co jest grane? Patrzę uważniej... No, to sobie narobiła:


Jedną z ukochanych zabaw Agatki jest grzebanie się w pościeli. Z kołdry, poduszek robi sobie domek, bawi się w otwieranie-zamykanie, kładzie spać misia, udaje sama spanie. No przeróżnie. A dzisiaj zrobiła z siebie podprześcieradlnika :D

środa, 14 listopada 2012

Puzzle dla początkujących

Baby Puzzle z Trefla już obczajone, poznane na wylot i... nudzą. No ileż można układać 2,3 i 4 elementy? Rozpoczęłam więc szukanie układanki z nieco większą liczbą elementów - posiadamy 15elementowe z Puchatkiem i Księżniczkami, ale, chociaż Agatka lubi ze mną układać - jest to ciągle podążanie za moimi wskazówkami, podpowiedziami. Tyle, że się nie zniechęca i wyraźnie ją to bawi. 

Okazało się, że na polskim rynku spokojnie można znaleźć coś pomiędzy puzzlami dla maluszków a tymi dla wytrawnych układaczy ;) czyli puzzle do 15 elementów. Podkreślam - żadnych nie macałam, ale skoro np. Trefl podaje że grubość 4mm, to grubość taka sama jak w Baby Puzzlach. Granna - seria dla 2-4 latków, czyli jakość całkiem ładna. I tak dalej.

Junior Puzzle firmy Trefl, jak widzę, są nowością na rynku (wnioskuję po wcześniejszym niezauważeniu ich :D ). Duży wybór ilustracji, puzzle 4-6-9-12 elementowe. Są i 4 pory roku, i Pojazdy Ratunkowe, i Kubuś Puchatek z czeredą, i Świat Zabawy i... różne inne. Cena w Internecie (w przeróżnych miejscach) od 19zł do ok. 30zł. Foto pochodzi ze strony www.swiat-zabawek.pl:


Velvet Puzzle firmy GALT. Firma rzadko na naszym rynku dostępna, ale rok temu kupiłam 2elementowe ze zwierzakami i jakość - cudo. Duże, wyraźne elementy i bardzo ładne rysunki, no to się skusiłam dzisiaj - dorwałam w sieci Tk Maxx za 25zł, w Internecie znalazłam jedynie za 50zł... W każdym razie zwierzaki są pokryte welurem, a elementów jest 6-9-12-16, do wyboru zwierzaki domowe lub z dżungli. Wyglądają tak (foto ze strony www.annickart.co.uk):


Granna również wypuściła puzzle, w serii dla 2-4 latków. Posiadamy ichnie układanki/gry i lubię jakość, na pewno cieńsze niż puzzle Trefla, ale również porządne. Tu wyboru ilustracji nie ma, są zwierzaki i tyle, a elementów 4-6-9-12. Cena nie zabija, 23-27zł. Dostępne w większości zabawkowych sklepó, w tym stacjonarnych. Foto ze strony www.merlin.pl:

Firma Mudpuppy - nie kojarzę w ogóle, właśnie w Sieci znalazłam - też wypuściła puzzle 12 elementowe. I tak, są ładne, nietypowe, przyciągają wzrok, ale... za 12 kawałków dać powyżej 45zł? Przegięcie. Foto pochodzi ze strony www.ekomaluch.pl:
Epee, znana firma zabawkarska, proponuje puzzle 6-8-12-15 elementowe, wzornictwo różnie, na przykład typowo chłopięce, z Rajdkiem :) Koszt 27zł, fotka również ze strony www.swiat-zabawek.pl:


Sporo tego, prawda? Czyli, drodzy Rodzice, wyciągamy zaskórniaki i kupujemy, kupujemy! :D

niedziela, 11 listopada 2012

Nauka czytania metodą G. Domana, czyli jestem na NIE

Nie zamierzam opisywać tu całych założeń metody, bo tego sporo - zainteresowanych odsyłam do poniższej strony, gdzie rzecz opisana bardzo zgrabnie:


A teraz - dlaczego jestem na NIE?
Wystarczy napomknąć, że jest to sposób globalnego czytania. Czyli: w pewien sposób pamięciówka, utrwalanie wzrokowe ciągów liter (a więc - zapisanych wyrazów) i tu pojawia się problem. Weźmy bowiem taki obrazek: 

Foto: microsoft.com.pl
Co widzimy? Ano, Mikołaja. Mikołajowi. Mikołajem. Mikołaj. Mikołaju. I tak dalej. 
Skąd, u licha, dziecko ma wiedzieć, jaką odmianę zastosować w danym momencie? Widzi JEDEN rysunek, a słów kilka, czasem kilkanaście pasuje. 
W języku angielskim, którym Doman się posługiwał, jest prosto: Santa Clause i już. Nie ma opcji innej odmiany. W języku polskim jest to (podkreślam: wg mnie) metoda skrajnie głupia. Służyć ma... no właśnie, czemu? Zaspokojeniu ambicji rodziców?
Metoda zakłada naukę czytania już maluchów 1,5-2letnich. Pominę. Ale, o dziwo, czytanie globalne (bo już nie całą metodę) często gęsto stosuje się w nauczaniu dzieciaków upośledzonych umysłowo. I tu już mi ręce do podłogi opadają. Po co? Weźmy sobie ucznia (obojętnie w jaki wieku) z upośledzeniem umiarkowanym czy znacznym (celowo nie piszę o lekkim, bo zdecydowana większość osób lekko upośledzonych umysłowo opanowuje normalnie czytanie/pisanie - w różnym stopniu, z różnymi błędami, ale komunikatywnie). No to bierzemy takiego ucznia, który powinien mieć możliwie jasno wszystko wykładane, bo zwyczajnie nie jest w stanie myśleć abstrakcyjnie. I teraz każemy mu zapamiętać, że to, co widzi na ilustracji to wyłącznie MIKOŁAJ. MAMA. DOM. PIES. Broń Boże nie mamie! nie domu! nie psu! nu, nu, nu! 
Woda z mózgu czyniona wprost koncertowo. 

Inna rzecz. Mamy takiego malucha na przykład 4 letniego. Całkowicie zdrowego. Poczytaliśmy sobie o Domanie, o czytaniu globalnym, całościowym, pojawiła się fascynacja. W języku polskim prócz rzeczowników istnieją także, przykładowo, czasowniki. To teraz spróbujmy dziecku przekazać globalnym pismem słowo KOCHAĆ. Narysujemy serce? No super, ale serce to... serce. No to może dwoje ludzi tulących się? Tyle, że to zwyczajnie będzie dwoje ludzi tulących się. I dalej: kocham, kocha, kochają...

No to sobie ulżyłam, a drodzy państwo zrobią z tym - co zechcą :D 

środa, 7 listopada 2012

Spragniona towarzystwa 2,5 latka

Agatka, nie ja. Ja ratuję się Internetem w tej kwestii, bo towarzysko to fakt, kuleję mocno. No, ale ona nie bardzo może, tak więc za partnerów zabaw robimy oboje z mężem. I tak kilka ostatnich dni to było:
- udawanie jadących aut (taaak, ja byłam modelową wręcz ciężarówką w 8mcu ciąży! tylko coś z prędkością u mnie krucho...)
- tańczenie Kaczuch (no wiecie: rączki/skrzydełka/machamy kuperkami)
- śpiewanie "Jedzie pociąg z daleka" i robienie pociągu (prędkość - tak samo jak przy byciu ciężarówką)
- zabawa w "Stary niedźwiedź...", "Kółko graniaste", "Uciekaj myszko do dziury" tudzież "Baloniku nasz malutki" - słowo honoru, nie spodziewałam się, że na tym etapie brzuchowania będę zmuszona lądować na tyłku na podłodze, w dodatku z dzikim okrzykiem :D
- zabawa w przechodzenie przez ulicę (na pasach, na pasach!)
- rzucanie i ciągnięcie za sobą kłębka włóczki
- naśladowanie charakterystycznych ruchów/znaków postaci z bajek, czyli witamy się/żegnamy jak Hoobsy, stukamy brzuszkami jak Teletubisie...
- budowanie garaży dla resoraków
- zabawa w małego kotka (ona) i dużego kotka (ja), okresowo włączając w to kocicę (babcia)
- czytanie bajek (nacisk na Czerwonego Kapturka i Złotowłosą, tę od trzech niedźwiadków)
- malowanie, wycinanie, klejenie, rysowanie, dziurkowanie
- układanie wszelkich posiadanych puzzli i układanek
- i tak dalej...

Lekko nie jest :D 

wtorek, 6 listopada 2012

Decyzja (chyba) podjęta

Wbrew temu, co sądziłam, chyba chcę rodzić naturalnie...
Po nogach mi ze strachu cieknie :/ jeszcze muszę lekarza wypytać/ubłagać o szybką decyzję o cc jakby sytuacja się powtórzyła i poród się zatrzyma. I nie wiem, czy decydować się teraz na oxy czy nie - przy Agatce 3 kroplówki nic mi nie dały, a dostałam dlatego, że zaczęło się od dupy strony czyli od odejścia wód bez skurczy. 

Z pozytywów - 95% wyprawki jest, jeszcze tylko maść na sutki, podkłady SENI, gruszka do noska, jakieś pieluszki noworodkowe (DADA zapewne), pod materacyk coś nieprzemakalnego (ale tak myślę, czy zwyczajnie podkładu porodowego nie dać? maluch i tak się nie przemieszcza), tantum rosa, jakieś zwykłe gacie bawełniane dla mnie (zamiast jednorazowych dupogrzejków) i to tyle. A, no i dokończyć pranie wózka, ale tu trzeba jedną śrubkę odkręcić oporną taką, to męża muszę uświadomić :D 

Czeka mnie pakowanie torby szpitalnej, wypranie jeszcze części malutkich ubrań, poprasowanie (ale to akurat lubię), ogarnięcie tego w szafkach jakoś i przemeblowanie u Agatki, bo pewnie potem sił nie będzie. 

sobota, 3 listopada 2012

Kleimy tatę!

Ranek pod znakiem OGROMNEGO maruda. Aż mną telepie na samo wspomnienie. Dopiero posadzona przy stole Agatka zaczęła się uspokajać - sztuka leczy :D 
Najpierw rysowała, a właściwie rysowałam ja, a ona kolorowała. I byłam w szoku, po raz kolejny widzę, że drobne elementy zamalowuje o wiele staranniej (co przecież jest trudniejsze!) niż te większe. Ot, dłubek taki:


Następnie córa rzuciła hasło: kleimy tatę! Kilka dni temu wymyśliłam jej zabawę - narysowałam oczy, usta, nos, uszy i tak dalej, wycięłam, na czystej kartce narysowałam koło, dałam w łapę klej i przyklejała. Zapamiętała i chyba się spodobało ;) Dzisiaj na bardzo szybko, więc elementy twarzowe są... nietwarzowe :D Za to głowa rysowana samodzielnie przez dziecko, ogólnie samodzielne klejenie, rozmieszczanie części również. 
Tylko dlaczego ten tata taki potworzasty wyszedł? :D