piątek, 26 kwietnia 2013

Rowerzystka

Ni stąd, ni z owąd Agatka ma rowerek. Kilka dni temu zasiadła w swoim plastikowym, różowo-żółtym pojeździe i porażka, za mały. Hulajnoga również taka przymaława się zrobiła... Opcja roweru biegowego odpadła - w większości to ja z córami wychodzę, bo mąż w pracy do wieczora, a kompletnie nie widzę siebie z wózkiem młodszej, zapitalającej za oddalającą się w siną dal starszą na biegowym. Również wyjście z babcią i z kolei wizja jej, biegnącej za wnuczką - nie zachwyca :d No więc tradycyjny rowerek, na 4 kołach. Pokolenia na tym jeździły i Agatka też da radę.
Na ten moment frajdą jest w ogóle siedzenie na sprzęcie - kolor wybrała sobie sama, aczkolwiek najpierw chciała pomarańczowo-czarny :D bo miał dzwonek i tylko to się liczyło. Niestety, był i ciut mniejszy, i nie miał rury rodzicielskiej ;) Ale sprzedawca nie dość, że dziecku dał w prezencie dzwonek, to jeszcze okulary :D i wówczas już żaden inny tylko róż... 
Na razie tłumaczenie, że nogami do tyłu nie wolno, bo hamuje i nie da się jechać. Że prosto znaczy prosto a nie skręcać. Pokazywanie, jak pedałować. Wesoło jest ;) Pewnie ten sezon będziemy się tak bujać, a na prawdziwe jeżdżenie będzie pora może na jesień?


sobota, 20 kwietnia 2013

Honolulu

Spacer, ciotka, Agatka, ja. Ciotka pyta młodej:

C. - Agatko, a ty wiesz w ogóle, gdzie jesteśmy?
A. - Nie!

Wtrąciłam, że no jak to, przecież w B. ...

C. - a może ty w Honolulu jesteś? :D
A. - Ja nie chcę hono z lulu!


Padnij, powstań, Honolulu :d

sobota, 13 kwietnia 2013

Karpatka z Agatką

Agatka lubi ze mną działaś w kuchni, zwłaszcza przy ciastach. Taaak, namiętnie próbuje wszystkiego i wylizuje miski :D To chyba w dzieciństwo jest wliczone - ja też wyjadałam resztki.
Dzisiaj piekłyśmy karpatkę wg TEGO PRZEPISU. Zawsze wydawało mi się, że to szalenie trudne ciasto, a wcale nie! Najtrudniejszy dla mnie moment to nakładanie lepkiego ciasta na blachę - i jeśli ktoś by chciał robić, to zdecydowanie lepiej nakłada się ciasto, gdy z pół godziny ono odstoi - bo drugą porcję po takim czasie nakładałam, mając jedną blachę piekłam na raty. 
Obecnie ciacho tężeje w lodówce, już ślinka mi cieknie! A mąż - w szoku :D

Po upieczeniu - ciacho aż wyłazi z blachy...

A tu w pełnej krasie, z kremem w środku, posypane cukrem pudrem :)