niedziela, 30 grudnia 2012

Logico Primo - zachwyt nad zachwytami

Z okazji Gwiazdki Agatka dostała prezenciory jeszcze wczoraj - od cioci Agi. No, od matkokrzesno znaczy się ;)
Wyszło tak, że dopiero dzisiaj odkryła podarki - najpierw chwyciła książkę z zadaniami - bez naklejek! jaka radość z mojej strony :D dziecko mi sie od naklejania uzależniło. Zadaniówka świetna, duuuże elementy do kolorowania/wyklejania/malowania, niezłe pomysły plastyczne (na przykład - posmaruj bałwanka klejem i posyp cukrem). Poniższa fotka ze strony matras.pl, oryginalnie książeczka jest kwadratowa, nie wiem czemu tak ucięto foto:


A tu już - młoda zajęta pracą. Ostatnio ma manię na trzymanie pisadeł wszelkich u samej góry, wrrrr.... :


Ale totalnym, prawdziwym szałem okazał się być zestaw Logico Primo (wydawnictwo MAC Edukacja, re-we-la-cja!). Nawet tata się wciągnął :d A tak naprawdę po prostu jeszcze kółeczka nieco ciężko chodzą i córa miewała kłopot z przesuwaniem, chociaż walczyła dzielnie.
Zadania pomysłowe, różnorodne, ćwiczące spostrzegawczość, rozwijające słownictwo, logiczne myślenie, no ogólnie - cud-miód. Ale chyba najlepsze, co dają to - wielką, wielką frajdę Agatce. Nie spodziewałam się, że AŻ TAK się jej zabawa spodoba. A, no i jeszcze jedno - sporo zadań wykorzystuje wizerunek misia, a misia córka kocha miłością ogromną :-)


czwartek, 27 grudnia 2012

Wrażenia prezentowe

Powiedzmy, że już podarki córka bzdurka ogarnęła ;)
Największy szał był na widok najtańszego prezentu! Agu dostała taki malutki zestaw warzyw/owoców do krojenia, raptem 4 sztuki + deseczka + nożyk, plastikowe, na rzepy. O ludzie... gdybym wiedziała, to bym na all duży zestaw zamówiła, tanie to :D
Wielką atencją obdarzyła również książkę (moja krew!) "Mam oko na liczby", i to była JEDYNA rzecz, kiedy po rozpakowaniu z głębi duszy wyrwał się jej okrzyk: łaaaaaał, książka :D
Szwagierkowy zestaw ciastoliny marki Auchan, również kuchenny - pieczątki do robienia plastrów pomidora czy cebuli, pojemniczek do robienia parówki, kanapki, wałki, nożyki - wielka euforia. Nie dość, że pannica kocha lepienie to jeszcze gary - raj :) Dodam, że naprawdę mile jestem zaskoczona jakością lepidła, w niczym nie ustępuje miejsca firmowej Play-Doh, fajnie pachnie, odpowiednio miękkie. 


Kuchnia do gotowania - ależ owszem, ależ tak, lubimy, gotujemy, karmimy kogo się da i tak dalej:


Kuchenka bez bajerów dźwiękowych, jakość... średnia, wielkość jak widać. Ale córa zadowolona.

Puzzle ze zwierzakami GALT - polecam, jakościowo rewelacja, 6-8-12-16 elementów, te ostatnie układane z pomocą. Pokazywałam TUTAJ

Lego duplo z Królewną Śnieżką i Śpiącą Królewną - podobały się, chociaż na razie nie wysforowały się na 1 miejsce ;) Ale to już wiem, że Agatka duplo miłością darzy w różnych etapach. 

Domek kucyków FIlly - ależ owszem, ależ tak, bo jest sporo malutkich elementów. Natomiast jakościowo... absolutnie nie jest to zabawka warta swej normalnej ceny (czyli powyżej 80zł), dobrze, że szwagierka dorwała w Biedronce. 

Gra "Cudowna podróż" - na razie jednak schowam, zainteresowanie graniem jest, tym bardziej, że się dziecię napatrzyło przez święta na grającą w różne gry rodzinę, ale gorzej z dostosowaniem się do zasad ;) nie żałuję jednak, że kupiłam, bo wykonanie bardzo dobre, z drugiej strony planszy jest gra "Grzybobranie" - również ciekawa dla dzieciaków, niech leży - jeść nie woła.

Jedynym prezentem olanym mam wrażenie całkowicie jest lala od teściowej. Agatka najwyraźniej woli jakieś konkretne rzeczy, działania a nie tylko tulenie - do tulenia jest ukochany miś i już. 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Zdrowia, szczęścia...

Kiedy byłam mała, chyba na początku podstawówki, z uporem maniaka składałam życzenia:

ZDROWIA, SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI A NA OBIAD DUŻO KOŚCI!

Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Minęło ;) Za to Agatka dzisiaj równie uparcie życzy wszystkim "wszystkiego najlepszego!" - z okazji lub bez, nieistotne. A więc ja się dołączam, bo okazja świąteczna: Wszystkiego najlepszego na te święta Bożego Narodzenia, oklepanego - spokoju, bo jednak potrzebny, bez zmartwień, w zdrowiu (nie przejadać się!), i niechaj te dni będą takie, jakich sobie życzycie sami :)



Z poważaniem - Aga i Agatka :)


niedziela, 23 grudnia 2012

Książka jako prezent

Chyba na każde Boże Narodzenie miałam taki prezencik pod choinką, prócz innych - do dzisiaj wiele z nich pamiętam, ba - dzisiaj też nieraz dostaję książki. Dlatego dla mnie te święta bez książki dla dziecka - się nie liczą :) No, ewentualnie wcześniej Mikołaj może przynieść.

W tym roku moja mama dostanie książkę pani Wałęsowej - najpierw podpytałam, widząc autorkę w tv, czy chciałaby przeczytać :D no to niech ma. A córa dostanie z mamokowej serii "Mam oko na liczby", o taką:

Foto: merlin.pl
A Wy? Dajecie? Dostajecie książki?

czwartek, 20 grudnia 2012

Gdy dziecię ma problem z czytaniem, pisaniem, matematyką

Nie, niestety, nie ma jednego, cudownego środka na problemy edukacyjne. Ale trzeba dziecku pomóc, a bywa, że rodzic nie wie JAK. To ja w tym momencie polecam serię ORTOGRAFFITI. Wszelkie umieszczone fotki w tym poście pochodzą ze strony sklepu www.merlin.pl.

Skupię się na samych książkach zadaniowych. Zaznaczam - osobiście pracowałam na serii dla klas 4-6, dla klas młodszych macałam, oglądałam - oceniam BARDZO dobrze, to samo z gimnazjum.

Seria jest skierowana do tych dzieciaków, które mają jakieś problemy - z pisaniem, czytaniem, z matematyką, z wyszukiwaniem czegoś w tekście, ze zwracaniem uwagi na szczegóły i tak dalej. O, ze skupieniem uwagi też. I z logicznym myśleniem. I z ubogim słownictwem na przykład. Teoretycznie - dla dzieci okołodyslektycznych, ale w praktyce używałam z uczniami niedyslektycznymi, a i, jak sądzę, książki będą całkiem ciekawymi pozycjami dla dzieciaków bez problemów, ale np. nieco młodszych, spragnionych dodatkowego bodźca. W mojej opinii - również jako zachęta do polubienia języka polskiego i matematyki, bowiem zadania są naprawdę śmieszne, ciekawe, i w sumie tak jakoś się je fajnie robi, że nie odczuwa się tego jako pracy/nauki. Sporo rzeczy do wycięcia i ułożenia np. puzzli, zdań, gdzie zwyczajnie - trzeba myśleć. Nie ma w książkach naklejek do nudnego i mało efektywnego nalepienia. 

Umiejętności językowe można ćwiczyć za pomocą 8 zeszytów:
- poziom pierwszy, skierowany dla uczniów klas 4 i 5, podzielony na zeszyty utrwalające/różnicujące U/Ó, Ż/RZ, H/CH oraz zeszyt z ogólnymi zadaniami - MIKS:


- poziom drugi, skierowany dla uczniów klas 5 i 6, podzielony na zeszyty utrwalające/różnicujące U/Ó, Ż/RZ, H/CH oraz zeszyt z ogólnymi zadaniami - MIKS:


Ja postawiłam na miksy, z nich korzystałam, natomiast w tej samej... tonacji ;) utrzymane są pozostałe zeszyty. Grafika, rozkład zadań, sposób sprawdzenia się - w każdej części jest taki sam. 

Prócz tego - mamy do wyboru także 2 zeszyty "Matematyka bez trudności" - i tu po prostu 2 poziomy: dla klas 4 i 5 oraz klas 5 i 6. Grafika, zadnia i tak dalej - jak wyżej utrzymane. 


Dodatkowo można skorzystać z ćwiczeń do kształcenia poziomu graficznego pisma, ale tu przyznaję - nie widziałam, nie wypowiem się. Donoszę, że jest :)

-------------------------------
Dla dzieciaków w klasach 1-3 jest seria Ortograffiti z Bratkiem. Bliżej TUTAJ

Ceny - BARDZO rozsądne, do kilkunastu złotych za książkę. A warto :) 

wtorek, 18 grudnia 2012

Świąteczne przygotowania

Najpierw, w niedzielę, na teściowym obiedzie - córka weszła do kuchni i przez 3 godziny dziecko było bezgłośne, bezwonne, bez... No nie było jej :D bowiem babcia robiła kruche, świąteczne ciastka. Agatka dostała kawał dla siebie, do tego trochę kolorowej posypki, mały wałek, foremki - raj na Ziemi. 
Przedwczoraj natomiast dziecię ubierało ze mną choinkę - straty: 1 bombka, a reszta plastikowa :D Radocha ogromna. Sama wieszała tam, gdzie sięgnęła, sprawdzała, czy choinka na pewno nie bardzo kłuje, testowała lampki... Nic to, że nie posprzątane. W nosie mam. 



sobota, 15 grudnia 2012

Poród lotosowy - czyli dziękuję, postoję :/

Myślałam, że w kwestii rodzenia nic mnie nie zaskoczy. No bo nad czym tu się rozwodzić? Uszami nie wyjdzie, czyli albo puszczamy młodzież dołem, albo cc. Do wyboru miejsce rodzenia, ew. poród rodzinny, znieczulenie bądź nie i tak dalej. Proste zasady. A, i wiadomo, że boli :D

A tu wczoraj pewna forumowiczka rzuciła hasłem, również zszokowana.

Otóż, panie drogie, matki już lub in spe - coś dla fanów energii kosmicznej tudzież innej, z uwzględnieniem duchowości (!), dołożenie 4 fazy porodu i takie tam. Poród lotosowy odbywa się w domu, obowiązkowo w pozycji PIONOWEJ! W tej samej pozycji rodzi się łożysko, które ma wyjść naturalnie. Ale uwaga! łożyska absolutnie nie wolno wyrzucić. Nu nu nu! Należy umieścić je w misce umiejscowionej blisko dziecka. Do momentu, gdy pępowina nie przestanie tętnić (bo nie odcinamy!) łożysko musi być co najmniej na tej samej wysokości, co maluch. Delikatnie czyścimy łożysko (zapewne aby owej energii nie uszkodzić...), umieszczamy w durszlaku na tetrówce (no co, wygodnie ma być, ekhm...) i możemy, na przykład, posypać solą. Przykrywamy kolejną tetrówką (ciepełko?). Dodam, że dziecko CIAGLE podpięte jest do tego kawału mięcha czy jak to nazwać. Dlatego też ubieranie, karmienie czy przytulanie musi być przeprowadzane niczym najtajniejsza operacja wojskowa - ostrożnie! Warto pamiętać, że w tym czasie dziecko częściowo przebywa w duchowym świecie... Pępowinę odcinamy dopiero po jej wyschnięciu.

Jeśli ktoś chce posiąść więcej wiedzy - wujek Google służy, wklepcie "poród lotosowy" to się możecie zdziwić :D

Uff, koniec. Podobało się? Mnie - nie. A fuj!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Poszukuję i chętnie przygarnę!

2 gier szukam. Pierwsza to "Piramidka - gra w kolory", znalazłam w Sieci fotkę, na all wystawiona była w lipcu a teraz nie ma :( Wyglądała tak:


Druga to "Magiczna 7", również nigdzie nie widzę...


Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

PS. Fotki absolutnie nie są moje, gdzieś w Sieci uchwycone.

niedziela, 9 grudnia 2012

Perfekcyjna pani domu - czyli w służbie głupoty?

Przyznam, że nie oglądam programu. Z zasady. Uważam bowiem, że tylko nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy ;-) 
Dzisiaj, nomen omen, wieszając pranie - usłyszałam fragment, coś tam małżonek wcześniej w tv oglądał i nie przełączył. I padłam... otóż PPD uczyła, JAK pranie rozwieszać! że trzeba strzepnąć (3 razy najlepiej), że tak a nie inaczej trzeba klamerki przypiąć (bo ślady będą!)... Tak się zastanawiam - czy producenci mają nas za idiotów? Czy zidiocenie przybywa z zachodu do nas? 
Rzuciłam okiem, i akurat trafiłam na moment, kiedy PPD pokazywała biednej, nieogarniętej jak widać gospodyni domowej co zrobić by śmieci segregować. W życiu nie zgadniecie! trzeba ustawić pod zlewem 3 kosze w różnych kolorach! Trudne, prawda? Mało tego, w każdym koszu ma być wór na śmieci, by one same (te kosze) się nie brudziły - nie chcemy wszakże dodatkowej pracy...

Ot, takie tam narzekanie przy niedzieli ze strony całkowinie NIE PPD :D 

piątek, 7 grudnia 2012

Radość






Foto:  ceneo.pl
I do tego Mikołaj przyniósł kapitalną sukienkę, niestety nie zrobiłam fotki a bateria teraz padnięta :p zrobię już na modelce ;) 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Wychowawczy autobus

Po miesiącu przerwy córka-bzdurka zaprowadzona do przedszkola. Podjeżdżamy 3 przystanki autobsem. Wysiadamy, autobus osiadł na kołach z donośnym, charakterystycznym PFFFF. Agatka spojrzała wielkimi, smutnymi oczami na mnie:
- Mamusiu, ale ja byłam grzeczna, a autobus zrobił na mnie Pffff! 

Wychowawca, psiakość!

sobota, 1 grudnia 2012

Bałwanek

Mieszkamy w centrum miasta, co skutkuje mnogością wystaw sklepowych. I to tak, że dokładnie naprzeciwko mamy 2 sklepy z duperelami zdobniczymi, kurzołapkami i tak dalej, obok również. No i w tychże witrynach od jakiegoś czasu wiszą bałwany, gwiazdki, aniołki... Każdy spacer zaczyna się i kończy oglądaniem tych, ekhm, cudowności ;)
Dzisiaj od oglądania Agatkę oderwała jedynie obietnica wspólnego zrobienia bałwanka. 

Potrzebne: pasta do zębów biała, karton formatu pi razy drzwi A4, niekoniecznie biały (ja akurat fajny, sztywny miałam graaaanatowy bardzo), nożyczki, klej, coś do odrysowania kul bałwana, kawalątko marchewkowego papieru lub pomarańczowa kredka, cerata! inaczej wsio w paście :D

Na kartonie odrysowałam za pomocą naczyń kuchennych bałwana - nie babrałam się w osobne wycinanie 3 kul, od razu jako połączone zrobiłam. Wycięłam. Zawezwałam dziecko i zagoniłam do roboty - niech paćka pastą:


Najpierw delikatnie córa maziała, potem w ruch poszły obie dłonie. 

Ustrojstwo musi wyschnąć, teoretycznie, by pasta zaschnęła ideolo - kilka godzin na kaloryferze. W międzyczasie dziecko umyć, przebrać (taaaak! nawet spodnie i włosy w paście), wyciąć kapelusz, miotłę, węgielki, nochal. Nakłonić dziecko do innej zabawy, coby nie stało jak wrośnięte przy kaloryferze (mamusiu! ale gdzie jest nasz bałwanek? ale juuuuż? ale możemyyyy?).
Potem - dać w łapę klej, wycięte elementy i heja! - niech młodzież klei. Na koniec znaleźć odpowiednie miejsce do ekspozycji - lustro w przedpokoju nadało się doskonale... 


piątek, 30 listopada 2012

To, co dzieci lubią BARDZO

Szaro, ponuro, wieje, mży. Niespecjalnie mamy ochotę wychodzić. Z drugiej strony - nie bardzo mogę tańczyć, skakać, biegać... 
Dałam Agatce 2 miski, 4 kubeczki, kilka łyżek różnych, powiedziałam: masz, gotuj! Do wyboru miała płatki, mannę, kaszę jęczmienną, mąkę, herbatę, jakąś kaszkę błyskawiczną ryżową starą, kawałeczki suchego chleba... Efekt taki: na podłogę wolę nie patrzeć :D Odkurzacz działa.




Taaak, jest dzień, prawie południe, zabawa trwa do teraz. 

wtorek, 27 listopada 2012

Pod chmurką

Chwilę temu Agatka oglądała Kubusia Puchatka - odcinek o tym, jak to niebo spada i jak produkują się chmurki. Zadziałało na wyobraźnię - ogromnie! W efekcie najpierw chodziłyśmy po domu, zbierając niewidoczne chmurki do ciężarówki. Przypomniałam sobie, że gdzieś mam jakąś starą watę schowaną - podarlam na kawałeczki, rozrzuciłam po mieszkaniu i mała zbierała. A na koniec - wycięłam chmurkę, smarowałyśmy klejem i pozbierane strzępki waty naklejałyśmy. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak córkę ucieszy robienie tego i wieszanie chmurzyska w jej pokoju!

Fotki - telefonowe, rzecz jasna... ;)

   


poniedziałek, 19 listopada 2012

Lizaczek

Raz na jakiś czas Agatka dostaje lizaka. Nie zjada go na raz, dlatego z lizakiem dostaje kubeczek-schowek. Wczoraj całego nie zjadła, dzisiaj po śniadaniu bierze kubeczek, przynosi i mówi:

A.: Masz, mamusiu, to teraz Twój lizaczek!
Ja: Nie, kochanie, ja dziękuję, nie przepadam za lizaczkami :)
A.: Przepadasz, przepadasz...

Cholera, nic się nie ukryje przed dzieckiem, miłość do słodyczy również :D A lizaków naprawdę nie lubię.

sobota, 17 listopada 2012

Narobiłam!

Ogarniam kuchnię. W pewnej chwili słyszę wołanie:

- Mama, patrz, co ja sobie narobiłam!

Luzacko poszłam na salony, bo też i paniki żadnej w głosie córy nie słyszałam. Rozglądam się, patrzę - nie widzę. No co jest grane? Patrzę uważniej... No, to sobie narobiła:


Jedną z ukochanych zabaw Agatki jest grzebanie się w pościeli. Z kołdry, poduszek robi sobie domek, bawi się w otwieranie-zamykanie, kładzie spać misia, udaje sama spanie. No przeróżnie. A dzisiaj zrobiła z siebie podprześcieradlnika :D

środa, 14 listopada 2012

Puzzle dla początkujących

Baby Puzzle z Trefla już obczajone, poznane na wylot i... nudzą. No ileż można układać 2,3 i 4 elementy? Rozpoczęłam więc szukanie układanki z nieco większą liczbą elementów - posiadamy 15elementowe z Puchatkiem i Księżniczkami, ale, chociaż Agatka lubi ze mną układać - jest to ciągle podążanie za moimi wskazówkami, podpowiedziami. Tyle, że się nie zniechęca i wyraźnie ją to bawi. 

Okazało się, że na polskim rynku spokojnie można znaleźć coś pomiędzy puzzlami dla maluszków a tymi dla wytrawnych układaczy ;) czyli puzzle do 15 elementów. Podkreślam - żadnych nie macałam, ale skoro np. Trefl podaje że grubość 4mm, to grubość taka sama jak w Baby Puzzlach. Granna - seria dla 2-4 latków, czyli jakość całkiem ładna. I tak dalej.

Junior Puzzle firmy Trefl, jak widzę, są nowością na rynku (wnioskuję po wcześniejszym niezauważeniu ich :D ). Duży wybór ilustracji, puzzle 4-6-9-12 elementowe. Są i 4 pory roku, i Pojazdy Ratunkowe, i Kubuś Puchatek z czeredą, i Świat Zabawy i... różne inne. Cena w Internecie (w przeróżnych miejscach) od 19zł do ok. 30zł. Foto pochodzi ze strony www.swiat-zabawek.pl:


Velvet Puzzle firmy GALT. Firma rzadko na naszym rynku dostępna, ale rok temu kupiłam 2elementowe ze zwierzakami i jakość - cudo. Duże, wyraźne elementy i bardzo ładne rysunki, no to się skusiłam dzisiaj - dorwałam w sieci Tk Maxx za 25zł, w Internecie znalazłam jedynie za 50zł... W każdym razie zwierzaki są pokryte welurem, a elementów jest 6-9-12-16, do wyboru zwierzaki domowe lub z dżungli. Wyglądają tak (foto ze strony www.annickart.co.uk):


Granna również wypuściła puzzle, w serii dla 2-4 latków. Posiadamy ichnie układanki/gry i lubię jakość, na pewno cieńsze niż puzzle Trefla, ale również porządne. Tu wyboru ilustracji nie ma, są zwierzaki i tyle, a elementów 4-6-9-12. Cena nie zabija, 23-27zł. Dostępne w większości zabawkowych sklepó, w tym stacjonarnych. Foto ze strony www.merlin.pl:

Firma Mudpuppy - nie kojarzę w ogóle, właśnie w Sieci znalazłam - też wypuściła puzzle 12 elementowe. I tak, są ładne, nietypowe, przyciągają wzrok, ale... za 12 kawałków dać powyżej 45zł? Przegięcie. Foto pochodzi ze strony www.ekomaluch.pl:
Epee, znana firma zabawkarska, proponuje puzzle 6-8-12-15 elementowe, wzornictwo różnie, na przykład typowo chłopięce, z Rajdkiem :) Koszt 27zł, fotka również ze strony www.swiat-zabawek.pl:


Sporo tego, prawda? Czyli, drodzy Rodzice, wyciągamy zaskórniaki i kupujemy, kupujemy! :D

niedziela, 11 listopada 2012

Nauka czytania metodą G. Domana, czyli jestem na NIE

Nie zamierzam opisywać tu całych założeń metody, bo tego sporo - zainteresowanych odsyłam do poniższej strony, gdzie rzecz opisana bardzo zgrabnie:


A teraz - dlaczego jestem na NIE?
Wystarczy napomknąć, że jest to sposób globalnego czytania. Czyli: w pewien sposób pamięciówka, utrwalanie wzrokowe ciągów liter (a więc - zapisanych wyrazów) i tu pojawia się problem. Weźmy bowiem taki obrazek: 

Foto: microsoft.com.pl
Co widzimy? Ano, Mikołaja. Mikołajowi. Mikołajem. Mikołaj. Mikołaju. I tak dalej. 
Skąd, u licha, dziecko ma wiedzieć, jaką odmianę zastosować w danym momencie? Widzi JEDEN rysunek, a słów kilka, czasem kilkanaście pasuje. 
W języku angielskim, którym Doman się posługiwał, jest prosto: Santa Clause i już. Nie ma opcji innej odmiany. W języku polskim jest to (podkreślam: wg mnie) metoda skrajnie głupia. Służyć ma... no właśnie, czemu? Zaspokojeniu ambicji rodziców?
Metoda zakłada naukę czytania już maluchów 1,5-2letnich. Pominę. Ale, o dziwo, czytanie globalne (bo już nie całą metodę) często gęsto stosuje się w nauczaniu dzieciaków upośledzonych umysłowo. I tu już mi ręce do podłogi opadają. Po co? Weźmy sobie ucznia (obojętnie w jaki wieku) z upośledzeniem umiarkowanym czy znacznym (celowo nie piszę o lekkim, bo zdecydowana większość osób lekko upośledzonych umysłowo opanowuje normalnie czytanie/pisanie - w różnym stopniu, z różnymi błędami, ale komunikatywnie). No to bierzemy takiego ucznia, który powinien mieć możliwie jasno wszystko wykładane, bo zwyczajnie nie jest w stanie myśleć abstrakcyjnie. I teraz każemy mu zapamiętać, że to, co widzi na ilustracji to wyłącznie MIKOŁAJ. MAMA. DOM. PIES. Broń Boże nie mamie! nie domu! nie psu! nu, nu, nu! 
Woda z mózgu czyniona wprost koncertowo. 

Inna rzecz. Mamy takiego malucha na przykład 4 letniego. Całkowicie zdrowego. Poczytaliśmy sobie o Domanie, o czytaniu globalnym, całościowym, pojawiła się fascynacja. W języku polskim prócz rzeczowników istnieją także, przykładowo, czasowniki. To teraz spróbujmy dziecku przekazać globalnym pismem słowo KOCHAĆ. Narysujemy serce? No super, ale serce to... serce. No to może dwoje ludzi tulących się? Tyle, że to zwyczajnie będzie dwoje ludzi tulących się. I dalej: kocham, kocha, kochają...

No to sobie ulżyłam, a drodzy państwo zrobią z tym - co zechcą :D 

środa, 7 listopada 2012

Spragniona towarzystwa 2,5 latka

Agatka, nie ja. Ja ratuję się Internetem w tej kwestii, bo towarzysko to fakt, kuleję mocno. No, ale ona nie bardzo może, tak więc za partnerów zabaw robimy oboje z mężem. I tak kilka ostatnich dni to było:
- udawanie jadących aut (taaak, ja byłam modelową wręcz ciężarówką w 8mcu ciąży! tylko coś z prędkością u mnie krucho...)
- tańczenie Kaczuch (no wiecie: rączki/skrzydełka/machamy kuperkami)
- śpiewanie "Jedzie pociąg z daleka" i robienie pociągu (prędkość - tak samo jak przy byciu ciężarówką)
- zabawa w "Stary niedźwiedź...", "Kółko graniaste", "Uciekaj myszko do dziury" tudzież "Baloniku nasz malutki" - słowo honoru, nie spodziewałam się, że na tym etapie brzuchowania będę zmuszona lądować na tyłku na podłodze, w dodatku z dzikim okrzykiem :D
- zabawa w przechodzenie przez ulicę (na pasach, na pasach!)
- rzucanie i ciągnięcie za sobą kłębka włóczki
- naśladowanie charakterystycznych ruchów/znaków postaci z bajek, czyli witamy się/żegnamy jak Hoobsy, stukamy brzuszkami jak Teletubisie...
- budowanie garaży dla resoraków
- zabawa w małego kotka (ona) i dużego kotka (ja), okresowo włączając w to kocicę (babcia)
- czytanie bajek (nacisk na Czerwonego Kapturka i Złotowłosą, tę od trzech niedźwiadków)
- malowanie, wycinanie, klejenie, rysowanie, dziurkowanie
- układanie wszelkich posiadanych puzzli i układanek
- i tak dalej...

Lekko nie jest :D 

wtorek, 6 listopada 2012

Decyzja (chyba) podjęta

Wbrew temu, co sądziłam, chyba chcę rodzić naturalnie...
Po nogach mi ze strachu cieknie :/ jeszcze muszę lekarza wypytać/ubłagać o szybką decyzję o cc jakby sytuacja się powtórzyła i poród się zatrzyma. I nie wiem, czy decydować się teraz na oxy czy nie - przy Agatce 3 kroplówki nic mi nie dały, a dostałam dlatego, że zaczęło się od dupy strony czyli od odejścia wód bez skurczy. 

Z pozytywów - 95% wyprawki jest, jeszcze tylko maść na sutki, podkłady SENI, gruszka do noska, jakieś pieluszki noworodkowe (DADA zapewne), pod materacyk coś nieprzemakalnego (ale tak myślę, czy zwyczajnie podkładu porodowego nie dać? maluch i tak się nie przemieszcza), tantum rosa, jakieś zwykłe gacie bawełniane dla mnie (zamiast jednorazowych dupogrzejków) i to tyle. A, no i dokończyć pranie wózka, ale tu trzeba jedną śrubkę odkręcić oporną taką, to męża muszę uświadomić :D 

Czeka mnie pakowanie torby szpitalnej, wypranie jeszcze części malutkich ubrań, poprasowanie (ale to akurat lubię), ogarnięcie tego w szafkach jakoś i przemeblowanie u Agatki, bo pewnie potem sił nie będzie. 

sobota, 3 listopada 2012

Kleimy tatę!

Ranek pod znakiem OGROMNEGO maruda. Aż mną telepie na samo wspomnienie. Dopiero posadzona przy stole Agatka zaczęła się uspokajać - sztuka leczy :D 
Najpierw rysowała, a właściwie rysowałam ja, a ona kolorowała. I byłam w szoku, po raz kolejny widzę, że drobne elementy zamalowuje o wiele staranniej (co przecież jest trudniejsze!) niż te większe. Ot, dłubek taki:


Następnie córa rzuciła hasło: kleimy tatę! Kilka dni temu wymyśliłam jej zabawę - narysowałam oczy, usta, nos, uszy i tak dalej, wycięłam, na czystej kartce narysowałam koło, dałam w łapę klej i przyklejała. Zapamiętała i chyba się spodobało ;) Dzisiaj na bardzo szybko, więc elementy twarzowe są... nietwarzowe :D Za to głowa rysowana samodzielnie przez dziecko, ogólnie samodzielne klejenie, rozmieszczanie części również. 
Tylko dlaczego ten tata taki potworzasty wyszedł? :D


środa, 31 października 2012

Wirusy, bakterie i inne żyjątka co to nas polubiły

No to się córa nachodziła do przedszkola. Tydzień była równo :d
W sobotę katarzysko, noc sobotnio-niedzielna przekaszlana na sucho tak, że mi Agu żal potwornie było, w niedzielę na szczęście kaszel zmokrzał - decyzja: do przedszkola niet. We wtorek pediatra, bo jednak gorączka doszła, ale na szczęście bez antybiotyku tym razem, gardło całkiem niezłe. Zapodajemy neosine, krople nosowe, flegaminę i dużo witaminy C. I postanowiłam cały listopad dziecię przetrzymać w domu, rozpoczynając dodatkowo kurację broncho-vaxomem. Tran kapsułkowy (doppelhertz tran na odporność, 2 kapsułki dziennie) mała połyka od miesiąca, po wypłacie dokupię do tego olej rekini (BioMarine) i immunobon syrop. Oby to coś dało!

czwartek, 25 października 2012

Jedzeniowy szok

Agatka zrobiła mi (i sobie!) dzisiaj święto. To, ile ona zjadła to dla mnie szok :)))

7:30 ok 250ml kaszy do picia
9:00 pół rogala z masłem
12:00 zupa (z wrażenia nie spojrzałam na menu przedszkolne, nie wiem więc, jaka)
14:00 rurka z kremem (szok, już wcześniej była na podwieczorek, ale nie tknęła, a u nas w domu też nie, bo nie jadamy)
15:00 konkretna kromka z dżemem
15:30 pół duuużego banana
17:30 pomidorowa z makaronem, dużo! ze 20 świderków na pewno
19:30 250ml kaszy do picia

A, i między pomidorową a kaszą wciągnęła kilka suchych wafli, takich bez niczego, o średnicy 10cm każdy.

Chyba pierwszy raz w swoim 2,5letnim życiu zjadła tyle. Żałuję tylko, że nie wiedziałam o rurce z kremem, bo bym zrobiła lepszą kanapkę :D

środa, 24 października 2012

Przedszkolne realia

No i mamy problem .
Dwie rzeczy - jedno, że pani mi dzisiaj już lekko zniesmaczona powiedziała, że młoda nie chce jeść - od początku roku szkolnego o tym trąbię, NIE robiąc żadnych im wyrzutów, podkreślając, że w domu jest taka sama sytuacja, że badania ładnie wyszły, że taki typ po prostu. Nauczyłam się najczęściej odpuszczać i cieszyć z tego, co je, absolutnie nie zmuszając, nie pierdzieląc "za mamusię, za tatusia" ani inne takie. No i dzisiaj jedna z młodych opiekunek (jest młoda opiekunka, młoda pielęgniarka, starsza niania/woźna i opiekunka taka po 40 - i tę córa kocha nad życie) walnęła lekkim fochem. Focha rzecz jasna olałam, spytałam wprost: CO wg pani mam zrobić? Bo tu raczej niewiele się da? 

Druga rzecz - to oddział żłobkowy w przedszkolu, czyli dzieci mające obecnie 2-3 lata. Młodszych nie ma. No i moja córa dzisiaj pobudziła całą grupę, bo nie chciała spać. Ale o tym też od początku mówiłam, że moje dziecko od lipca NIE śpi w dzień, że tak, rozumiem, że cała grupa, że niech ona w takim razie tylko leży. No ale dzisiaj i leżeć nie chciała, i pani też z pretensjami. I znów pytam: CO wg pani mam zrobić? Bo ja rozumiem, gdyby biła dzieci, gdyby zachowanie było złe bo tak, gdyby była ogólnie starsza to też ze spaniem mam wrażenie COŚ by się dało tłumaczyć. Ale nie bardzo widzę możliwość przekonania 2,5latki do spania... Numer polega na tym, że dzieci śpią w pokoiku przy ich sali, sala w tym czasie jest pusta i niestety - wbrew temu co panie na początku twierdziły, wcale nie siedzą z maluchami w sypialni, a siedzą sobie same na dużej sali.

 I w najgorszym wypadku (tj. gdy Agatka będzie raban robiła i buntowała inne dzieci) dla mnie wyjściem byłoby zostawiać ją w dużej sali lub do sali obok do 3latków dać, zamiast żądać że mam zrobić COŚ. To coś to na dzień dzisiejszy... budzenie dziecka wcześniej, by było zmęczone. Super, ale... nawet gdy mała wstawała ok. 7, w przedszkolu przed 8 była, to i tak w nosie spanie najczęściej ma.

W efekcie mocno podkurwiona dzisiaj wyszłam odbierając Agu - nie na dziecko, rzecz jasna. I tak dumam, co z tymi fantami zrobić?

Najkrótszy opis porodu

Kilka dni temu koleżanka spytała mnie o wrażenia porodowe, jak to jest i takie tam. A dokładnie napisała: "chcę tylko wiedzieć podstawy, minimum!" :D

Zdobyłam się na minimum: wychodzi cipką i boli :D

Tyle w temacie, decyzja cc czy sn nadal nie podjęta.

sobota, 13 października 2012

Mozaikowa karta pracy

Jakiś czas temu pokazywałam układankę firmy Alexander . Układanka do Mikołajek nie dotrwała ;) za to jest lubiana. Zazwyczaj elementy były rozrzucone na tabliczce w cały świat, ew. na drzwiach lodówki. Dzisiaj zrobiłam pierwszą kartę pracy, mozaikową taką. Będzie więcej, jak też będą z kolorami dla utrudnienia. Zabawa była przednia :)


środa, 10 października 2012

Czapka - krasnoludka

Chociaż powinam dodać czarne kropki, bo córka-bzdurka w grupie Biedroneczek :)

Włóczka Kotek, czyli 100% akryl, poszło 3/4 motka (300m/10 dag), druty nr... 4,5 chyba? nie podpisane. Fotki telefonem, proszę o wybaczenie ;)

Kurtka - SH :D



wtorek, 9 października 2012

Pozytywnie

Wczoraj dzwoniłam do pani gastrolog - prócz nietolerancji laktozy wszystkie wyniki są ok. Tzn. wyniki związane z alergiami (bo szeroki panel miała), nie ma celiakii, nie ma helicobacter p., skazy białkowej też nie (no ok, to może wadliwie wyjść, ale w sumie objawów skazy nie ma, a po 10mcu życia przeszłyśmy na zwykłe mleko modyfikowane). Trawienie ok. Przeciwciał glistowych we krwi brak. Nie wiem, jak wyniki takie ogólne, czyli mocz, morfo czy kał bo za dużo tego na telefon, więc umówiłam się na poniedziałek po wypis to poczytam.

Wnioski? Uwaga, znów będę kombinować :D Otóż jakieś niecałe 3 tygodnie przed szpitalem Agatkę odrobaczyłam. Już chyba na drugą noc po odrobaczeniu - poprawa kolsalna. Spanie prawie normalne (pomijam budzenie się na siku czy zawołanie mamy/taty bo tak, bo "mama połóż się tu"). Ale nie ma wybudzania się z dzikim płaczem co pół godziny czy godzinę, nie ma maniackiego wiercenia się. Po kilku dniach od pierwszej dawki pyrantelu - ustały bóle brzuszka i zdecydowanie zmniejszyły się bóle nóg (???). A przynajmniej nie ma tak, że córa rano wstaje i płacz: mama, boli! Z przedramion prawie cała "wysypka", czyli taka jakaś kaszka - zeszła. Resztki są. Drugą dawkę leku podałam na 7-8 dni przed szpitalem. I teraz zagwozdka - czy faktycznie JAKIEŚ robale były? Już wiem, że wcale nie musi być widać w kupie. Tak samo może we krwi się nic nie pokazać, bo od pierwszej dawki minęły 3 tygodnie. Co się z tym również MOŻE wiązać - nietolerancja laktozy, przejściowa. Podrażnione jelita mają problem ze strawieniem laktozy i stąd test laktozowy wyszedł kiepsko. No, ale to w poniedziałek z gastrolożką przedyskutuję.

Dodam, że w grudniu podobne cyrki ze spaniem były, po odrobaczeniu - ZNACZNA poprawa. 

Tyle, że Agu dalej nie je. I chba pozostaje mi po prostu zaakceptować fakt, że córka jest niejadkiem i... olać. Bo niewiele zrobię. Na dzień dzisiejszy menu wygląda tak (kolejnośc przypadkowa):
- parówki (Berlinki, Sokołów z szynki - coś co ma dużo mięsa jednak, a nie 20 % mięcha a reszta to soja i inne wypełniacze)
- monte
- jogurt danone fantazja z kuleczkami
- ser żółty
- szynka
- rosołek z makaronem obu babć
- pomidorowa
- krupnik
- suchy chleb
- banan
- czasem jabłko
- czasem kanapka (ser żółty, dżem, szynka, ser biały do smarowania + ew. odrobina keczupu)
- ogórek
- makarony wszelakie, nawet na sucho
- frytki (rzadko!)
- kurczaczek z Maca (jeszcze rzadziej! muszę spróbować sama coś w tym stylu zrobić)
- kukurydza w ziarenkach
- wafelek z loda
- czasem biszkopt jakiś, paluszek, chrupek kukurydziany czy żelek - to u babci i w normalnych ilościach, NIGDY zamiast posiłku
- suche płatki kukurydziane i ew. czekoladowe muszelki, ale zdecydowanie kukurydziane preferuje

Wsio. Aż mnie mdli od tej monotonii ;)

niedziela, 7 października 2012

Cenówki kreatywnie

Cenówki - te takie prostokąciki, na których nadrukowany jest koszt produktu. Najczęściej w jaskrawych kolorach - można rolkę wielkości taśmy klejącej kupić w zwykłym papierniczym. Koszt nie rujnuje kieszeni - 2zł. Możliwości - ogrom. U nas:
- odklejanie samodzielne
- naklejanie na kartkę w cały świat
- naklejanie na twarz i udawanie groźnego stwora
- naklejanie na narysowane np. linie
- naklejanie na kropki
- naklejanie na litery - dobry sposób do ćwiczeń utrwalających (to już przy starszych dzieciach - Agu rozpoznaje literę A, więc pisałam drukowane A i naklejała)

A ze starszymi? Można wydrukować kartkę z różnymi literami i wskazać tylko tę, którą trzeba zakleić - lub odwrotnie: zakleić wszystkie PRÓCZ konkretnej litery. Ta sama wersja - ale z różnymi rodzajami czcionek.
Można naklejać wzory geometryczne, robić mandale, układać mozaiki - dużo, dużo niezłej zabawy :) Polecam!

piątek, 5 października 2012

Agatka - autoportret. Oraz układanka magnetyczna.

Przyszła do nas układanka magnetyczna firmy Alexander, i na tabliczce można pisać mazakiem suchościeralnym. No to dziewczyna narysowała... :


A co o samej układance: za cenę kilkunastu PLN, dokładnie 17 - jest ok. Nie ma szału czy rewelacji, ale figury z magnesami trzymają się dobrze, są kolorowe, tabliczka poręczna - ciut węższa niż zeszyt taki zwykły. Wielkość... powiem tak: dla niespełna 2,5 latki jak najbardziej pasuje, ale dla starszego dziecka może być impreza za mała. Za to w opakowaniu jest książeczka z kilkunastoma wzorami o różnej trudności. 
Ogólnie - nie żałuję, że kupiłam, ale więcej niż 20zł bym nie dała.

czwartek, 4 października 2012

Jak skutecznie pozbyć się ponad 2 tysięcy PLN

Ludzie, trzymajcie mnie, bo padłam.
Rózne rzeczy są do zbierania z czasopismami, kojarzycie zapewne. Jakieś monety, autka, szkielet człowieka tudzież książki. Zdarza się, że cena jest normalna. A bywa i tak, że kogoś rąbie nieźle w głowę...

Zaczęła ukazywać się seria Domek Hello Kitty, kojarzycie? Pierwszy numer wyszedł - nie lubię słodkiego różu i sytuację kojarzę wyłącznie z racji rzutu okiem na kiosk w trakcie spaceru oraz przypadkowo obejrzanej reklamy. I tak:
- pierwszy numer 9,99zł z regalikiem jakimś + talerzyki
- każdy następny (czyli kolejne 64 numery! taaaaak, sześćdziesiąt cztery sztuki) będzie ukazywać się po 2 tygodnie i kosztować... 29,99zł. 

To teraz uwaga - korzystałam z kalkulatora! 

9,99zł + 64x 29,99zł = 1929,35 PLN

Taaak, w tym miejscu jest dobry monent na dziki rechot :D

Mało tego. Ceny tyczą się wyłącznie mebli + zawartości wnętrz. Domek, czyli, że tak napiszę - zewnętrze - odpowiednio 179zł (po uzbieraniu bodajże 20 kuponów z kolekcji) lub 379zł. UWAGA! bonusik dla prenumeratorów: domek dostępny za free :D


Powyższe info znajdują się na stronie KLIK tak więc nie są wyssane z palca. 

No. To kto chętny? :D

wtorek, 2 października 2012

Pierwszy dzień badań

Ekhm, więc tak - złapałam lekarkę na brzuch :D Dorotka wyświadczyła przysługę starszej siostrze, i dzięki temu jesteśmy do szpitala dochodzące. 
Dzisiaj - pobranie krwi do 3 probówek (płacz! płacz! płacz!) na kilkanaście badań, mocz i kał do analizy (musiałam przynieść), i krzywa laktozowa - czyli po pobraniu krwi córa dostała do wypicia laktozę (dzielnie wypiła, chociaż z płaczem i po łyczku), po godzinie pik w palec, po następnej jeszcze jedno pik - i do domu. Wcześniej jeszcze badanie stetoskopem i obmacanie (delikatne!) brzuszka - straszny, straszny płacz, wyrywanie się... Agatka przed serią zastrzyków z antybiotykiem była pacjentką idealną, teraz sobie odbija ;-) Ale personel BARDZO wyrozumiały, a najlepsze, że po kłuciu mała mówiła dziękuję i do widzenia :D

Jutro ciąg dalszy - ale ponoć lajcik, bo próby potowe, czyli naklejanie jakiś plasterków z chlorkami i MOŻE, jak się uda, co widzę czarno - konsultacja kardiologiczna i eeg. Pojutrze jeszcze jedna próba potowa i wsio, mam nadzieję. 

Sam szpital dziecięcy w Sosnowcu, ten na Zapolskiej - ok. Czysto, kolorowo, przestrzeń, na gastrologii obsługa BARDZO pozytywna - przynajmniej dzisiaj :) 

niedziela, 30 września 2012

Chochinkowo prezentowo

Jak co roku prezenty mikołajkowe i bożonarodzeniowe kupuję ze znacznym wyprzedzeniem - a przynajmniej planuję, co kupić. Nie lubię czekać do ostatniej chwili, poza tym zwyczajnie lubię oglądać zabawki :) Jakiś czas temu pisałam o planach zabawkowych, nieco je zweryfikowałam. I tak - właśnie zakupiłam w bardzo korzystnych cenach (i to przesądziło sprawę - kupione JUŻ) trzy rzeczy (2 pierwsze fotki smyk.pl):

Mozaika firmy Quercetti, którą wcześniej najtaniej na all znalazłam za 29zł (+ koszta wysyłki), teraz w smykowej promocji, z darmowym odbiorem w empiku, dorwałam za 25,49zł. Kołeczki mają średnicę 15mm, można je schować w walizeczce - ułatwienie spore, obecnie córa posiada zabawkę w tym stylu, ale zwykłą, kioskową chińszczyznę za 7,5zł i niestety - większość kołków wchodzi z wielkim trudem nawet dla mnie, no i wrzucam je luzem do pudełka i ciągle się rozsypują.

Magnetyczna układanka firmy Alexander - wcześniej znalazłam taniej ciut, bodajże 16zł ale po doliczeniu znów kosztów wysyłki... :-) A teraz mam za 16,99zł. Mała tabliczka magnetyczna, na której można pisać mazakiem ścieralnym na sucho, i 42 elementy plastikowe z magnesami do układania. Tu zależało mi na tej "niewielkiej wielkości", by można było brać ze sobą jako czasoumilacz:


Obie układanki będą chyba prezentem od Mikołaja.

Wesołe Jajeczka TOMY - zabawka, którą Agatka kiedyś dostała, i wg mnie jest rewelacyjna, poleciłam już kilku osobom i potwierdzają :) Tym razem kupiona dla kuzyna Agatki, który w grudniu będzie miał 9 miesięcy. Zwykły koszt zabawki to minimum 27zł na all (+ wysyłka, gdzie cena robi się już 35zł), ale w Realu bodajże za 49zł widziałam! Dzisiaj kupione za 22,94zł:

Foto: agito.pl
A od Mikołaja młody dostanie chyba dmuchany walec (cenowo od 17zł wzwyż, zależnie od firmy). Ten akurat bodajże 17zł:

Foto: salonzabawek.pl

Prócz tego uzgodnione z moją mamą, że od babci pod chochinką wnuczka znajdzie domek dla lal firmy Wader. Domek jest... no cóż, plastikowy i różowy :D Ale myślę, że dla 2,5letniej dziewczynki (która lubi takimi rzeczami się bawić) to będzie zabawka w sam raz, a przynajmniej łatwa do utrzymania w czystości. Koszt - różny, najtaniej znalazłam za 57zł, najdrożej chyba 84zł, w róznych sklepach:

Foto: smyk.pl
Nie mamy żadnych laleczek do tego, i tak sobie myślę, że malutkie, chudziutkie Polly Pocket będą pasowały? Nie myślę o żadnym zestawie, chodzi mi po głowie tylko parka laleczek takich pojedynczych, nie wiem ile stacjonarnie są warte, w necie znalazłam za 10zł:

Foto: swiat-zabawek.pl
A od nas pod chochinkę znalazłam... Torebkę z lalą, firma K'S Kids, koszt 60-70zł :

Foto: mamoja.pl
Foto: mamoja.pl

Bardzo lalkowe te prezenty :) Ale zazwyczaj wybieram jakieś edukacyjne cosie, trochę za dużo tego. Tym bardziej, że Matkokrzesno Agatki wpadła na bardzo fajny pomysł, edukacyjny właśnie, to nie można przesadzić :) 

piątek, 28 września 2012

Rozrywki w szpitalu

We wtorek idziemy się badać. No i tak się zastanawiam, co by tu tej kozie mojej wziąć w ramach zabawiania? Może jakieś dziecko w podobnym wieku będzie, a może nie - więc czasoumilacze muszę mieć. Na razie stanęło na:
- puzzlach 2x20 elementów (co prawda córa nie układa takich sama, ale Krtka lubi więc...):

www.ab-art.org.pl

- Sznurkach i dziurkach - kiedyś widziałam coś takiego w większym formacie, za Chiny Ludowe nie mogę tego znaleźć teraz... :
www.merlin.pl
- 3 książeczkach zadaniowo-kolorowankowo-naklejkowych
- kredkach
- bajkach na laptopie
- książeczkach - nie wiem, jakie wezmę, coś wybiorę z domowych zasobów
- resorakach
- kotku do spania

Tak się zastanawiam, córa ma fazę na tworzenie buziek - może poczynię jakieś karty pracy na zasadzie naklejania elementów buzi? Tudzież - składania/naklejania pociągu w całość, bo też lubi. Taaak, chodzimy po domu, śpiewając "Jedzie pociąg z daleka" i gwiżdżąc gromko Tuuu tuuuu! 

I takie pytanie mam dziwne: brać nocnik? Ktoś się orientuje? Nie uśmiecha mi się w nocy bieganie za toaletą z rozespanym dzieckiem...