Ranek pod znakiem OGROMNEGO maruda. Aż mną telepie na samo wspomnienie. Dopiero posadzona przy stole Agatka zaczęła się uspokajać - sztuka leczy :D
Najpierw rysowała, a właściwie rysowałam ja, a ona kolorowała. I byłam w szoku, po raz kolejny widzę, że drobne elementy zamalowuje o wiele staranniej (co przecież jest trudniejsze!) niż te większe. Ot, dłubek taki:
Następnie córa rzuciła hasło: kleimy tatę! Kilka dni temu wymyśliłam jej zabawę - narysowałam oczy, usta, nos, uszy i tak dalej, wycięłam, na czystej kartce narysowałam koło, dałam w łapę klej i przyklejała. Zapamiętała i chyba się spodobało ;) Dzisiaj na bardzo szybko, więc elementy twarzowe są... nietwarzowe :D Za to głowa rysowana samodzielnie przez dziecko, ogólnie samodzielne klejenie, rozmieszczanie części również.
Tylko dlaczego ten tata taki potworzasty wyszedł? :D
Nic nie pisałaś, że Twój mąż to król Będzina...
OdpowiedzUsuńChyba, że to nie korona, a gęsta czupryna...
ANi korona, ani gęsta. Pozostańmy przy określeniu: włosy :d
OdpowiedzUsuńIdealny tata:)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł:))))
OdpowiedzUsuńSuper jej to idzie. Zarówno kolorowanie jak i sklejanie elementów. Dobrze ponad wiek. Pięknie. :)
OdpowiedzUsuńZdolna synowa. :)
No toć przecież pradziadek artysta malarz :D
OdpowiedzUsuńja tylko reakcji taty jestem ciekawa:D
OdpowiedzUsuńTakie ala Picasso wyszlo:D
spróbuje z Moją Mają, pomysł fajny z tym wycinaniem i potem naklejaniem,o!
OdpowiedzUsuńnoooo, tatuś to był WSTRZĄŚNIĘTY :D nie zmieszany.
OdpowiedzUsuńmała artystka :)
OdpowiedzUsuńclick best site informative post visit the site useful reference website here
OdpowiedzUsuń