piątek, 30 grudnia 2011

Kuchnie dla dzieci

Na rynku jest wybór OGROMNY. Wybrałam w mojej ocenie co ciekawsze, aczkolwiek te naj... powalają ceną, niestety. Ale może kogoś stać :))
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze sklepów, w których prezentowane kuchnie można kupić.
  • Drewniana kuchnia KidKraft, cena 980zł. Do nabycia w sklepie babymusic.pl:

  • Również drewniana, 920zł, dostępna w sklepie magiadziecinstwa.pl:

  • Drewniana, po raz kolejny KidKraft, cena 759zł w sklepie wonder-toy.com:

  • Drewniana kuchenka Boikido, świetna dla maluchów, niewielka! cena zdecydowanie niższa - 169zł, sklep bystrzaki.pl:
  • Fajny pomysł, ale cena mocno nieadekwatna - mini-kuchenka Haba, 145zł... Sklep hbsklep.pl:

  • A tu bardzo tania rzecz, ostre kolory ale jakoś tak mi się spodobały - niestety nie wiem, jakiej to wielkości. Smoby Ecoiffier, 29zł, sklep edu.brykacze.pl:
A tu bonus - tego nie kupicie, ale możecie zrobić, drogie mamy :)

Zdjęcie pochodzi ze strony http://hyggelig.typepad.com/my_weblog/
Sama przymierzam się do wykonania dla córki kuchenki, na razie z tekturowego pudła, ale czyż takiej małej kuchareczce się nie należy? :))

czwartek, 29 grudnia 2011

Polityka wybitnie NIE prorodzinna.

Tak sobie myślę, że polityka stawiająca na rodzinę była wyłącznie w czasach PRLu. I niech mi ktoś powie, że nie... Każdy ustrój ma wady i zalety, i akurat dbanie o dzieciaki PRL miał opanowane do perfekcji. Znam sprawę od strony dziecka, a ze 10 lat miałam, jak ustrój szlag trafił, to pamiętam całkiem wiele.
  • Taniuchne kolonie były, zakładowe? Były. Uczciwie rzecz biorąc w mojej klasie na wakacje nie jechał ten, co nie chciał lub kogo rodzice olali. NIGDY przyczyną nie był brak kasy. Mało tego, dzieciaki jeździły na 3 tygodnie, a teraz w najlepszym razie kolonie są 10-14 dniowe. 
  • Przedszkola, żłobki były? Były. Tyle, na ile było zapotrzebowanie. I darmowe!
  • Imprezy dla dzieciaków były, darmowe? Były. Pamiętam cudowne Złazy Przedszkolaków. Mikołajki (paczki za darmoszkę). Bale karnawałowe. Loterie fantowe! A teraz nawet loterii zrobić nie można, bo hazard. Poważnie! 
  • Ubrania - nie było ciuchlandów, ale też chyba nie było na nie zapotrzebowania, bo jeśli ktoś normalnie pracował (np. moja mama - szkoła, sama mnie wychowywała, więc kokosów nie było żadnych) to mógł iść do najzwyklejszego sklepu i ubranie kupić. Pomijam czasy przed i w stanie wojennym, rzecz jasna. 
  • W szkołach - mleko dla każdego, obiady dla bardziej potrzebujących, podręczniki za darmo... I oceniając od strony dydaktycznej - nie były złe. 
  • Pomoce szkolne, zwłaszcza dla klas 1-3 i szkół specjalnych (mama pracowała, naoglądałam się, nadotykałam, czasem pożyczała mi do domu) były w ogromnej ilości, BARDZO ciekawe i również darmowe, w ilości odpowiadającej dzieciom w klasie. 
A teraz spójrzmy na koniec roku 2011:
  • 1 żłobek z 20 miejscami w mieście 60tysięcznym
  • Aby dostać się do przedszkola, trzeba chyba dziecko zapisać PRZED zajściem w ciążę, a darmowe jest tylko 5h dziennie.
  • Podręczniki drogie jak szlag (nie wiem, jak podstawówka, ale koszt kompletu do gimnazjum BEZ książek językowych to 600zł - jedna z tańszych opcji) i nie można ich sprzedać, bo firmy sobie zmieniają zawartość rok w rok niemalże
  • Od stycznia wzrasta vat na ubranka do rozmiaru 86 włącznie, na 23% - całe szczęście, że istnieją ciuchlandy, bo masa dzieciaków chodziła by, nie wiem - goła? Przesadzam, ale...
  • Również od stycznia znika z listy leków refundowanych Bebilon Pepti oraz Nutramigen - czyli preparaty mlekozastępcze dla dzieci z nietolerancją laktozy i/lub skazą białkową!!! 
  • OGROM dzieciaków wakacje spędza w domu, bo niewielu rodziców stać na opłacenie wyjazdu
  • Jeśli jest impreza dla dzieci, to z reguły jest ona mocno płatna
  • Łaskawie wydłużają macierzyński, ale nikt nie myśli, co POTEM? I zastanawiające, ja po macierzyńskim i urlopie wróciłam do pracy gdy córa miała pół roku, i moja mama też - więc wcześniej było identycznie...
  • Becikowe 1000zł - którym rząd zatyka każdy protest. No czego te matki chcą, tak dobrze mają, BECIKOWE jest...

niedziela, 25 grudnia 2011

Pochwała książeczek

Chyba o tym jeszcze nie pisałam, a warto.
Otóż Firma Księgarska Olesiejuk ma OGROMNY wybór książeczek dla maluchów - tych twardokartkowych. Mało tego, wybór jest naprawdę wyborem, bo chociaż nie wszystkie propozycje mi się podobają - to jednak można spokojnie znaleźć coś wartego uwagi. Tym sposobem zrobię reklamę serii "Obrazki dla maluchów" - i nie chodzi mi tu o te malutkie książeczki do łapki, tylko o takie, o (wszystkie prezentowane w tym poście ilustracje pochodzą ze strony firmowej olesiejuk.pl):








 Książeczek jest dużo więcej, z tyłu okładki pokazanych jest blisko 30 propozycji, nie wiem, czy są to wszystkie. Każda w grubej, miękkiej okładce, kartki kartonowe (mocny karton). Cena nierujnująca - 15zł. Książki można kupić chyba wszędzie - i empik, i Real, Auchan, Matras, Kaufland -  to na pewno. Mają po 30 stron i jak widać - są tematyczne. Niektóre nadają się z powodzeniem dla dzieci rocznych (np. rewelacyjna "Nazywam świat" czy "Wieś" - ta pierwsza zawiera ilustracje pojedynczych przedmiotów i pasuje doskonale do rozwijania słownika malucha), niektóre są dla dzieci wg mnie 2-2,5+ (np. "Góry", "Las", "W stadninie kucyków"). Górna granica to - również w mojej tylko ocenie - jakieś 5 lat. Ale niektóre mogą i później się przydać w kryzysowych sytuacjach, bo fajnie tłumaczą świat. Pod każdą ilustracją (czasem jest ona na całą stronę, czasem strona na kilka obrazków podzielona) jest podpis-pytanie do dziecka. Rzecz jasna najmłodsze dzieci z tego nie skorzystają, ale dla tych starszych interesujące, no i niezła pomoc dla rodzica ;) . 
Posiadamy "Nazywam świat", "Uwaga, to niebezpieczne!", "Dzień malucha" (niezłe wprowadzenie dziecka w tematykę przedszkola), "Dom i mieszkanie", "Gry i zabawy dla najmłodszych" i planuję kupienie całej serii.



piątek, 2 grudnia 2011

Zabawki z polskim akcentem

Nie jestem jakąś wielką patriotką, a już na pewno daleko mi do nacjonalizmu. Ot, po prostu uważam, że należy dzieciom przekazać pewne wartości, jakąś wiedzę o losach państwa, którego jest obywatelem*, dać poznać kraj. I tak przypadkiem ostatnio trafiam na arcyciekawe zabawki na polską nutę :) Nie oceniam jakości, bo zabawek nie trzymałam w ręku, ale podaję do wiadomości - są. 




* Aczkolwiek, jeśli dziecko żyje w obcym kraju, ten obcy kraj też warto poznać. 

Karty do gry z fotografiami polskich zabytków - 19zł. Ze strony wapex.com.pl:


Z tej samej serii - karty do gry z różnymi wizerunkami Smoka Wawelskiego :) 17zł, również wapex.com.pl:


Puzzle drewniane - pokażę jedne, ale występują w 4 czy 5 odmianach. Motyw kaszubski, cena 45zł, sklep kaszubebe.pl:

Z tego samego sklepu - domino, memory i gra połówki. W motywie kaszubskim jestem totalnie zakochana, dzięki tym zabawkom właśnie. I tak po głowie mi chodzi, że ta gra połówki to posłużyć może jako pierwsze puzzle... Koszt każdej gry niewielki, mam wrażenie? 35zł:
Kolejne memory, z widokami Warszawy, ze sklepu ententino.pl. Cena 37zł:


I ten sam sklep, memory z motywami polskich legend. Koszt również 37zł:
Gra edukacyjna - quiz o Polsce, firmy Alexander. Całkowicie polska firma, nawiasem mówiąc, produkująca OGROM gier edukacyjnych w BARDZO niewielkich cenach. Pomysły i jakość dobre (tu się wypowiem ogólnie, bowiem posiadam rzeczy od nich). Cena tejże 33,51zł, strona polskie-zabawki.pl:


Gra strategiczna Mali powstańcy. Producent - Egmont, cena ok. 90zł. Ze strony planszowo.pl:


poniedziałek, 28 listopada 2011

Mikołajkowo - chochinkowo

Od dawna kupuję prezenty długo przed daną okazją. Teraz też. Inaczej mój portfel by zszedł na zawał albo cuś...

Długo, długo szukałam rzeczy dla córki, która w grudniu będzie miała 19 miesięcy. Chciałam coś, co przyda się na dłużej, a nie durnostojkę na 2 miesiące. Co nieco podpowiedziałam też babci i cioci ;-) Tym sposobem córa otrzyma:
Małego majsterkowicza - dla fanki robót precyzyjnych.
Niedużą matę wodną - lubi rysować, a przy zabawie z matą będę mogła spokojnie do ubikacji wyjść :))
Domek -sorter, gdzie najważniejszymi elementami są klucze. Może wreszcie córa moje przestanie gubić :)
Lego - duplo, nie te, dostanie pudło różnych, zbieranych od wakacji. Klocki fajna rzecz, i przede wszystkim - na lata całe. 
Memo, które chcę wykorzystać po prostu do dobierania obrazków w pary, a jak Agu podrośnie to zagramy zgodnie z przeznaczeniem :)
Książeczkę - duża jest, kartonowe karty, bardzo ładne ilustracje i w sam raz tekstu. Znając siebie, pewnie jeszcze jakąś dokupię - święta bez książek się nie liczą.

sobota, 26 listopada 2011

Rozdawajka tęczowa :)

Skoro się wpisałam, to teraz zamieszczam info:

TUTAJ można wylosować pięknego, wesołego kocura. Na końcu malutkiej tęczy :)  Kocur wygląda tak:

niedziela, 13 listopada 2011

Szkoła / klasa integracyjna

Od 8 lat pracuję w szkole integracyjnej. Najpierw w podstawówce, teraz - prowadząc cały czas tę samą klasę, te same dzieciaki - w gimnazjum. Na forach, w rozmowach prywatnych, nawet w rozmowach z nauczycielami niepracującymi w takiej placówce ciągle słyszę: ale co ty tam robisz? a to są same chore dzieci? i koronne: no ale przecież taka klasa to ma bardzo niski poziom, bo trzeba tłumaczyć tak, by niepełnosprawni zrozumieli...

To chyba przyszła pora na notkę integracyjną :)

Podstawy prawne
To oczywiście Konstytucja RP, zapewniająca KAŻDEMU dziecku prawo do nauki. Prócz tego Ustawa o Systemie Oświaty z 1991 roku z późniejszymi zmianami (wraz z tą zmieniającą Ustawę Ustawą z 2010 roku). Prócz tego w grę weszło całe mnóstwo rozporządzeń. 

Organizacja
Klasa integracyjna w szkole podstawowej, gimnazjum czy ponadgimnazjalnej może liczyć 15-20 uczniów, z czego 3-5 niepełnosprawnych. Jakie to niepełnosprawności? Ano:
  • upośledzenie umysłowe (najczęściej spotyka się w takich placówkach u.u. lekkiego stopnia, rzadko - umiarkowanego, o znacznym i głębokim nie słyszałam)
  • niedowidzenie, brak wzroku
  • niedosłuch (różnego typu) , brak słuchu
  • niepełnosprawność ruchowa
  • zaburzenia zachowania wynikające z autyzmu czy zespołu Aspergera (lub pochodne)
  • inne zaburzenia emocjonalne (np. stwierdzona fobia szkolna)
  • zaburzenia sprzężone (czyli stwierdzone 2 lub więcej połączonych ze sobą zaburzeń/chorób)
Aby uczeń znalazł się w grupie integracyjnej, konieczne jest wydane przez Poradnię Psychologiczno - Pedagogiczną orzeczenie o danym typie zaburzenia. W stosownych przypadkach rzecz jasna PPP wydaje orzeczenie na podstawie dokumentacji lekarskiej. PPP nie mają możliwości samodzielnego określenia np. zaburzeń psychicznych czy emocjonalnych, czy też nawet ruchowych (mimo np. widocznej niepełnosprawności). 
W każdej klasie integracyjnej pracuje jednocześnie 2 nauczycieli - tzw. przedmiotowiec i pedagog specjalny (inaczej: wspomagający). W klasach 1-3 przedmiotowcem jest oczywiście osoba prowadząca kształcenie zintegrowane, język angielski czy religię, a w 4-6 i starszych - polonista, matematyk i tak dalej. W mojej placówce jedynie wychowanie fizyczne pozbawione jest pedagoga wspomagającego. Osoba taka prócz studiów kierunkowych (czyli odpowiednich do uczenia na danym etapie nauczania) musi mieć ukończone studia (rzadziej kurs kwalifikacyjny) z zakresu oligofrenopedagogiki, tyflopedagogiki, surdopedagogiki, pedagogiki specjalnej czy terapeutycznej. 
Zalecenia kuratoriów, nierealne do spełnienia, są takie, by w danej klasie znaleźli się uczniowie o zbliżonych niepełnosprawnościach. Ale jeśli do pierwszej klasy zgłosi się 2 uczniów niedowidzących, 1 z niedosłuchem, 1 z Zespołem Aspergera i 1 z upośledzeniem umysłowym to po prostu klasę się otwiera i już. 

Kiedy szkoła integracyjna a kiedy specjalna?
Kiedyś, w latach '90 ubiegłego wieku jeszcze, rodzic miał guzik do gadania i po stwierdzeniu przez PPP np. upośledzenia umysłowego dziecka (na podstawie przeprowadzanych testów psychologiczno - pedagogicznych) dziecko kierowane było do szkoły specjalnej. Obecnie rodzic nie musi godzić się na to i może pozostawić dziecko w placówce tradycyjnej lub posłać do integracyjnej właśnie. Zaznaczam - szkołą specjalną jest zarówno placówka dla uczniów z upośledzeniem umysłowym, ale też dla dzieciaków z normą umysłową ale niedosłyszących/głuchych czy niedowidzących/niewidomych. Bywa, iż uczeń zacznie naukę w placówce integracyjnej lub zwykłej, ale okazuje się jednak, że najlepszą byłaby szkoła specjalna - wówczas następuje przeniesienie (za zgodą rodzica rzecz jasna). Jeśli dziecko ewidentnie mimo pomocy nie radzi sobie, jest zagubione, nie ma towarzysza zabaw czy jakiejś swojej grupy kolegów - warto rozważyć przeniesienie. 

Zadania pedagoga specjalnego
  • Rozpoznanie potrzeb edukacyjnych i możliwości psychofizycznych dzieci i młodzieży niepełnosprawnej
  • Współorganizowanie zajęć edukacyjnych i pracy wychowawczej w formach integracyjnych
  • Dostosowuje realizację programów do indywidualnych potrzeb edukacyjnych i możliwości psychofizycznych dzieci i młodzieży niepełnosprawnej
  • Wspólnie z nauczycielem prowadzącym opracowuje dla każdego ucznia i realizuje indywidualne programy edukacyjny
    i terapeutyczny, które określają zakres zintegrowanych działań nauczycieli i specjalistów, jak też rodzaj zajęć rewalidacyjnych
  • Uczestniczy w zajęciach edukacyjnych, prowadzonych przez innych nauczycieli
  • Prowadzi zajęcia rewalidacyjne bądź wyrównawcze
  • Pomaga nauczycielowi prowadzącemu zajęcia dobrać odpowiednie metody pracy z danym uczniem niepełnosprawnym
  • Prowadzi/organizują/współorganizuje różne formy pomocy pedagogicznej i psychologicznej dla ucznia i jego rodziny
  • modyfikuje testy czy sprawdziany tak, by uczeń był w stanie rozwiązać je na miarę swoich możliwości (np. poprzez powiększenie czcionki uczniowi niedowidzącemu czy przeczytanie głośno polecenia)
  • przygotowuje materiały i pomoce do pracy ze swoimi podopiecznymi, wyznacza im cele, zadania, pomaga w czynnościach szkolnych (jak np. rozpakowanie plecaka, podanie materiałów plastycznych)
Jak widać, praca skupia się na uczniach niepełnosprawnych po to, by mogli oni jak najlepiej uczestniczyć w toku lekcji i w życiu klasy. Absolutnie nie ma konieczności zaniżenia poziomu nauczania dla ogółu uczniów.

Pomoc dydaktyczna
Szkoła integracyjna musi zapewnić uczniom zajęcia zalecone na orzeczeniu wydanym przez PPP. Najczęściej są to zajęcia z:
  • logopedą
  • rehabilitantem ruchowym
  • surdo/tyflo/oligofrenopedagogiem
  • psychologiem
  • pedagogiem
  • terapeutą zajęciowym
  • nauczycielem przedmiotu w ramach grupowych lub indywidualnych zajęć wyrównawczych
Zależnie od zaleceń, zajęcia odbywają się indywidualnie lub grupowo, w wymiarze 1-3h tygodniowo z danym specjalistą. Przykładowo uczeń z niedowładem prawej ręki i upośledzeniem umysłowym lekkiego stopnia mógłby mieć zajęcia: 2h rewalidacji indywidualnej z oligofrenopedagogiem, po 1h z rehabilitantem, terapeutą zajęciowym i, jeśli byłby np. wycofany - z psychologiem. Nieładnie pisząc - każdego ucznia rozpatruje się indywidualnie. 

piątek, 11 listopada 2011

Sortery

Nie ma chyba dziecka, które by nie bawiło się kiedyś sorterem. Dla wyjaśnienia: sorter to pojemnik LUB podstawka z rozmieszczonymi na nim otworami różnego kształtu, przez które należy wrzucić odpowiedniego kształtu klocki. Odmianą jest sorter - podstawka, który zamiast otworów ma bolce, na które należy nałożyć klocki. 
Zabawka daje najczęściej ogrom frajdy, przy okazji ucząc koncentracji uwagi, koordynacji ręka - oko, cierpliwości, rozróżniania kształtów, umiejętności analizy. I to wszystko już na poziomie malucha - zdarza się, że już roczne dziecko potrafi poradzić sobie, czasem z niewielką pomocą, z prostym sorterem. Bo tu jak z każdą zabawką - są wersje podstawowe, banalne, dla rocznego z hakiem dziecka jak i całkiem trudne, dla dzieci przedszkolnych. Ceny też różnie. Na szczęście, lub - niestety :))
Na co zwrócić uwagę? Dla początkującego sorterzysty (fajnie brzmi, nie? :) ) klocki powinny być wrzucane od góry. Ja popełniłam błąd aż dwa razy, córa ma jeden sorter z otworami z boku i drugi też, chociaż ten można teoretycznie położyć. Ale to nie to samo. Dodatkowo oczywiście stopniowanie trudności: najpierw  mała liczba klocków (można znaleźć z 3-4 otworami, wyłącznie kółka, kwadraty, trójkąty) a dopiero potem - więcej kształtów. Ten błąd też popełniłam, ja nie wiem, zaćmienie jakieś, pomroczność jasna czy co... I jeszcze jedno, maluchowi najlepiej wkładać na początku klocki o najprostszym kształcie, czyli koło, kwadrat, prostokąt, trójkąt. Jakieś gwiazdki, serduszka, kwiatuszki - to nie to. 
Poniżej jedynie niewielka część tego, co można w Sieci znaleźć, postarałam się wybrać najciekawsze.

Najpierw chwałę i cześć oddam firmie Fisher Price. Tak, firma, która produkuje durnostojki grająco-świecące popełniła sorter idealny (popełniła także kilka innych sorterów, łącznie z tym, co jako błąd posiadam). Mało kształtów, wsadzane od góry, poręczne, porządna jakość i niezła cena, ok.40zł:

Innym sorterem, dobrym zdaje się na początek, jest autko firmy SMOBY. Cena od 30zł, 4 elementy wsadzane co prawda ze skosu, ale takiego, rzekłabym, przyjaznego dziecku. Dodatkowo klocki można ze sobą łączyć. 

Ciekawym, ale trudnym sorterem (proszę nie sugerować się oznaczeniem na opakowaniu 12m+, jako sorte na pewno nie) jest jajcarka Tomy. Cena 25-40zł, mamy pojemnik na jajeczka sztuk 6, są 3 kolory jajeczek. Jajca posiadają ściągane skorupki, na każdej skorupce namalowane oczka (różne) i takie same oczka są na jajeczku. Mało tego, spód każdego jajeczka ma inny kształt (gwiazdka, kółko i tak dalej). Czyli: jedno jajeczko pasuje tylko w jedno miejsce i do jednej skorupki. Trudne. Mam wrażenie, że poradzi sobie z tym dziecko 2,5-3 letnie, nie młodsze. Co nie zmienia faktu, że moja córa od roku zabawkę posiada i się bawi, bo jajeczka piszczą jak kurczaki, są ładnie zrobione i dobre do obgryzania ;) Proszę bardzo:


Sorter HABA, który teraz pokażę, jest ciekawy, również dla przedszkolnych dzieci ale tak naprawdę pokazuję ze względu na cenę. 200zł za taką zabawkę to niepoważne, mam wrażenie...?

Bardzo ładny sorter można kupić w dawnym Świecie Książki, teraz to się Weltbild zwie (na allegro też widzę). 50zł, dostajemy drewniane pudełko z drewnianymi klockami i bardzo kolorowymi elementami. Poziom trudności średni, 1,5-2 lata chyba:

Niezłe wydaje się być połączenie sortera i klocków, co proponuje znów firma Smoby. I też duże elementy, 4 otwory. 30-40zł:


Dla wielbicieli drewna - firma GOKI przygotowała sorter - domek. Średnio trudny, cena spora, no ale jak to drewno - 85zł:


Jeśli przy domkach jesteśmy, to i nasz rodzimy WADER wybudował domek :) Zdecydowanie zaletą jest cena 11-15zł. Jakość ok. Na pewno sorter trudny, posiadamy jako drugie moje zaćmienie :) Ale dzięki temu wiem, że chociaż był rzucany, klocki obgryzane to nic się z nim nie stało. Zabawka trudna, aż 10 otworów - każdy inny. Opakowanie podaje wiek 2+ i tu się zgadzam, nawet więcej bym dała. Wygląda tak:

Poniższy sorter produkuje firma nie wiem jaka. Ale trafiłam na niego u sprzedawcy allegro Wonder Toy - podaję, bo może komuś się spodoba bardzo :) Drewniane auto ze zwierzakami, koszt 69zł, trudny. DLa przedszkolaka zdecydowanie. Ładne, prawda?:


Również drewniany jest sorter Boikido, w cenie 70-80zł. Sorter i piramidka w jednym, dla dzieci 2+:


I na koniec jeszcze jeden domek - sorter firmy Clementoni. 40-50zł, akurat teraz można w Kauflandzie kupić, jeśli ktoś chce pomacać na żywo zabawkę. Kolorowa, ładna, każdy klocek ma swoje drzwiczki. Myślę, że dobra rzecz dla dziecka powyżej 15 miesięcy:


poniedziałek, 7 listopada 2011

O świrze zabawkowym, o byciu niefajnym dla dziecka i o... zabawkach, oczywiście :)

Nie każdy musi mieć pierdolca zabawkowego - ja mam. Od dzieciństwa. Co dziwne, nie robiłam awantur w sklepie, nie rzucałam się histerycznie na podłogę, nie tupałam. Oburzyłam się raz, jeden, jedyny, i to już jako 7-8 latka. A mama moja z tego szoku chyba - ustąpiła :) Awantura była o taką... małpo-lalkę w sukieneczce kolorowej, sporą dość, która paluchy do pyszczka mogła wsadzać. Musiało mi bardzo na tej zabawce zależeć, bo do dzisiaj pamiętam sprawę.

No, ale nie o tym chciałam. Kilka dni temu byłam z rodzicielką swą i córą w Realu. Taaak, pooglądać zabawki. W pewnym momencie złapałam się na tym, że zachowuję się chamsko wręcz - w stosunku do córki. No bo wyobraźcie sobie, bierzecie dziecko (1,5 roczne, więc nie bardzo da się słownie wytłumaczyć), targacie kupę czasu po sklepie, ono wpatruje się w szoku i z zadowoleniem w te wszystkie cuda i co? I nagle matka zabiera od tych wspaniałości, bo... No właśnie, bo co? Matka zaspokoiła swą chorą żądzę, a o dziecku nie pomyślała. No głupio mi się zrobiło, tak się nie robi, niefajnie. Córa dostała więc rzecz tanią (20zł), a dla niej - zachwycającą. Najzwyklejszy wózeczek dla lalek - parasolkę.  Strzał w dziesiątkę. Dziecię jeździ z lalą (albo i bez), uczy się kombinowania przy przeszkodach typu schodek czy próg, dodatkowo lala dostępuje zaszczytu bycia uczennicą - córa pokazuje jej książeczki, "czyta", przedstawia obrazki... Szał i już :D

Ale też nie o tym chciałam... ;) 

Mikołajki się zbliżają. Tak się zastanawiałam, co tej mojej córze sprezentować, mama i ciocia tez pytały, no i wydumałam - prezencior od nas, czyli rodziców, od wakacji w sumie zbierany, bo postawiłam na lego duplo. Nie zestawy, na to za malutka, ale mamy całe pudło na sztuki kupowanych klocków (nowe, z allegro, cenowo opłaca się świetnie, bo za np. 10 klocków niebieskich dawałam 7zł...). Potem sfotografuję, ale muszę się przyznać - sprawia mi wielką frajdę wpatrywanie się w takie pudło pełne nasyconych barw :)
Mama i ciocia nabyły matę wodną, taką 50x50cm. Nie chciałam większej, a tu też cena ok, 45zł. Córa lubi rysować, ale ciągle na oku ją muszę mieć, z pisadłem w jej rączce to nawet do ubikacji nie biegnę :) Nieobliczalna wówczas jest. A wodą to sobie może... chlapać :) Mata taka:

Foto: mazakzabawki.pl
Do tego do klocków mam książeczkę, też w wakacje kupioną, o jakimś króliczku. Duuuża, sztywne karty, kolorowa. I skusiłam się na puzzle dwuelementowe GALT, takie:

Foto: mazakzabawki.pl
Nie mam pojęcia, czy puzzle Mikołaj podrzuci, czy Gwiazdorek pod choinkę położy... :) 

sobota, 29 października 2011

Małe-duże-kolorowe - GRA

Wpadł mi do głowy pomysł na grę. Na razie córa za mała, ale wykorzystam w pracy. Może i Wam się przyda :) Gra uczy spostrzegawczości, rozróżniania kolorów i pojęć mały-duży. Można wykorzystać wszystkie cztery plansze albo i nie.
W założeniu elementami gry mają być nakrętki z butelek, toteż poniżej podam, z jakich produktów akurat takie kolory posiadam. Ale oczywiście można zrobić tekturowe, z modeliny, masy solnej... Ogólnie by grać wszystkimi planszami potrzeba 52 nakrętki duże i 96 małych. Na jednej planszy jest 13 dużych i 24 małe.
Małe nakrętki:
- czerwone - mleko biedronkowe 3,2% i kauflandowe również 3,2%
- żółte - mleko biedronkowe 1,5%
- granatowe - woda źródlana 1,5l z biedronki lub lidla
- niebieskie - woda mineralna, np. Kropla Beskidu
- białe - nie posiadam, muszę od znajomych uzbierać, na pewno cola (nie pijemy), ale mam wrażenie, że któraś mineralna/źródlana też białymi jest zakręcana, sprawdzę...

Duże nakrętki:
- granatowe - 5l woda źródlana Biedronka i Lidl
- żółte, pomarańczowe, czerwone, bordowe - jogurty pitne smakowe z Lidla, 250ml i 400ml. Biedronka też jakieś takie posiada, ale nie wiem, czy wszystkie barwy.

Zasady gry:
Do worka/pudełka wkładamy wszystkie nakrętki (lub odpowiednio dla mniejszej liczby plansz). Z zamkniętymi oczami losujemy po 5 nakrętek i gracze po kolei układają je na planszy. Jeśli gracz wylosuje więcej niż jedną nakrętkę danego koloru, ma prawo ułożyć je na planszy wszystkie w jednym ruchu. Jeżeli przeciwnik położy na planszy dużą nakrętkę, to gracz w swojej kolejce ma prawo położyć 2 małe nakrętki. 
Za każdym wyłożeniem się na planszę dobiera się tyle nakrętek, by zawsze posiadać ich 5 sztuk. Wygrywa ta osoba, która pierwsza pozbędzie się wszystkich nakrętek :)

Poniżej 4 plansze: prawa górna, prawa dolna, lewa górna i lewa dolna. 



Kolorowe Duze Male Gra Czesc Dolna Prawa

Kolorowe Duze Male Gra Czesc Gorna Prawa

kolorowe_duze_male_gra_czesc_gorna_lewa

kolorowe_duze_male_gra_czesc_dolna_lewa

wtorek, 25 października 2011

Poszłyśmy na ryby :)

Dawno, dawno temu (na wiosnę?) kupiłam w Biedronce kilka rodzajów klocków drewnianych. I takie do układania obrazka, i puzzle, i jakiegoś misia do ubierania i - rybki. Kosztowało to grosze, 8-9zł/komplet. Jakość, jak na tę cenę, znośna. To znaczy: żadna rewelacja, ale do kosza nie trzeba wyrzucać. W każdym razie i puzzle, i misiek i dzisiejsze rybki - wytrzymują bez problemu rzucanie o podłogę i delikatne memlanie (to wcześniej). Ale nie o tym chciałam...

W wakacje wyjęłam rybki z szafki (mam taką, w której chomikuję właśnie wszelkie gry i układanki na potem). Pokazałam co i jak, po czym mogłam oglądać jak dziewczę rybkami pizga po całym pokoju. No ok, rybki z powrotem do szafki, poczekają. No i dzisiaj sobie o nich przypomniałam - strzał w dziesiątkę! Agatka najpierw podpatrywała, jak ja "łowię", potem z wędki ściągała rybki a na koniec - wędka w łapę i łowimy :) 
Ustrojstwo wygląda tak (dodam, że w szoku jestem, właśnie znalazłam fotkę w Sieci na stronie otoli.pl z ceną 28,90, a jest to dokładnie ta sama zabawka którą można było w Biedronce kupić za grosze. Owad górą :) ):

Foto: otoli.pl
Zabawka w bardzo przyjemnych, żywych kolorach (ale nie razi w oczy), nieźle wykonana, rybki są na tyle duże, że dziecko nie wsadzi ich w całości do paszczęki a metalowe nity do chwytania zdają się być porządnie umocowane. Wędeczka poręczna dla malucha, lekka i krótka. 

A młoda zabawiała się tak:


niedziela, 23 października 2011

Gry dla przedszkolaka

Zbliżają się Mikołajki, Boże Narodzenie a z nimi - pewnie dla wielu rodziców, cioć, babć (i tak dalej) problem - CO KUPIĆ? Przy okazji często pada stwierdzenie, które doprowadza mnie do szału bo jest nieprawdziwe: bo ona/on WSZYSTKO ma. A guzik tam wszystko, mam wrażenie, że takim zdaniem osoba kupująca usprawiedliwia swoje lenistwo w poszukiwaniu ciekawego prezentu.

Dzisiaj więc coś dla przedszkolaka, czyli wiek 3+.

1. Gra BYSTRE OCZKO*, producent Adamigo. Teoretycznie gra dla dzieci powyżej 4 roku, ale spokojnie można wykorzystać 1 planszę zamiast od razu 4 i grać z 3latkiem. W opakowaniu są 4 plansze formatu A4 z ogromem obrazków, do tego kartoniki z takimi samymi obrazkami, bodajże kostka/pionki (ale nie pamiętam). Producent proponuje kilka wersji zabawy, można na przykład grać w parach i wyszukiwać na czas konkretne obrazki, można szukać wszystkich obrazków, których nazwy zaczynają się głoską "U", można szukać wszystkich zielonych rzeczy... Możliwości ogrom. Gra wykonana bardzo przyzwoicie, ćwiczy pamięć, spostrzegawczość, rozwija słownictwo, wprowadza łagodny element rywalizacji. Można grać z kimś lub samemu. Cena świetna, najczęściej 40-45zł. W Internecie, rzecz jasna, w Matrasie po 65zł widziałam...

* Ten sam typ gry można nabyć też pod nazwą "Sokole oko", ale chyba inny producent.
Foto: sklep.educol.pl
2. Zestaw edukacyjny PALETA. Istnieją dwa poziomy trudności, tzw. wyprawka przedszkolaka i wyprawka pierwszoklasisty. Zabawa polega na tym samym. Przedszkolak - przeznaczony dla dziecka 4+, wygląda to tak (link, wszelkie zdjęcia są zbyt małe):

Pozwolę sobie wkleić linkę z opisem działania ze strony edukacyjna.pl:

Zabawa przednia, rozwija cudownie cierpliwość, spostrzegawczość, słownictwo, umiejętność kojarzenia faktów. Dodatkowo można kupować zestawy tarcz (12 w opakowaniu) z różnymi tematami. Co ważne, mając wyprawkę przedszkolaka nie trzeba kupować wyprawki pierwszoklasisty, można trudniejsze tarcze kupić i tyle. Cena w okolicach 60zł. 

3. Gra BALANSUJĄCA ŻABA. Spróbujcie ustawić na balansującej żabie kolorowe pałeczki - kwiatki tak, by nie spadły! Kolejność ruchów wyznacza kostka, rzecz jasna. Cena od 24zł, opcjonalnie (i ceny inne) np. balansująca gąsienica, swingolo. Wygląda to tak:

Foto: edukacyjne-zabawki.lidibrii.pl
4. Wszelkiego rodzaju gry MEMORY, akurat znalazłam niespotykane, ślicznie zrobione i w sam raz na prezent (foto: dadum.pl):
Cena 38zł, dadum.pl, firma HABA
Sklep dadum.pl, cena 45zł, te są drewniane.
5. Magnetyczne ubranka - tego nie trzeba tłumaczyć, a ładne :)
Sklep dadum.pl, cena 86zł.
6. Nietypowe puzzle, np. firmy Diset. Warto też zajrzeć na stronę organizacji UNICEF, w sklepie można kupić puzzle naprawdę wysokiej jakości i - ładne.

Sklep dadum.pl, cena 30zł, DISET. 70 elementów.