sobota, 26 kwietnia 2014

Zabawy w przedświątecznym szale

W okresie przedświątecznym nie wprowadzałam niczego nowego, skupiłam się jedynie na zadaniach utrwalających (wykorzystując np. gry wcześniej prezentowane) i ogólnorozwojowych:

Jaja niedokładnie naklejone to, wbrew pozorom, nie spaprana robota, tylko... potłuczone pisanki :D
Ukryte litery - A, E, I, O, U

Kluczowa zabawa - niestety nie pamiętam, na którym blogu to widziałam, pomysł NIE jest mój. Pierwszy etap...

... i drugi etap :)

Ustalanie wielkości

Sekwencje

Kierunki - pierwszy raz tego typu zadanie i młoda od razu sobie poradziła, a miałam obawy :)

piątek, 18 kwietnia 2014

6latek idzie do szkoły - przedstawiono I część darmowego podręcznika

Słowo honoru, że staram się być obiektywna i podejść bez emocji, chociaż to trudne. 
Pierwsze wrażenie - o, ciekawa okładka, podoba mi się! 
Po czym... lekka załamka.
Ale po kolei może:

1) Natłok barw, ogrom grafiki, morze szczegółów - po przejrzeniu PDFu czułam się zmęczona.
2) 18 liter w ciągu 3 miesięcy??? nie ogarniam. Przypominam - OBECNE podręczniki rozkładają wprowadzenie liter na okres prawie całej 1 klasy - przy czym z reguły (bo różnie wydawnictwa to prezentują) pierwszy miesiąc jest bezliterowy, a potem wchodzi 1 litera na tydzień. Do tego polskie litery idą po wprowadzeniu "zwykłych" liter (wyjątkiem jest często Ó, wprowadzane po U), a na sam koniec dwuznaki (i też wyjątek: po H wpada CH). A tu? Kurioza takie, jak dzień po dniu wprowadzone litery (K i zaraz potem Y), trudna litera (i pamiętajmy - głoska od razu) Ś zaraz po S, no i samo tempo - zabójcze. To NIE jest tempo dla 6latka! 
3) Monografia cyfr niewspółmierna do liter - na ten czas przypada wyłącznie 1, 2 i 3, i już na cyfrze 3 dodawanie i odejmowanie. Słabo...
4) Tekstów w podręczniku niewiele, by nie powiedzieć - zbyt mało. Zarówno tych do czytania przez nauczyciela (aczkolwiek to mogę in plus zaliczyć również, bo mam wolną rękę co do wyboru), ale też i tych do nauki czytania. Ja się pytam - NA CZYM dzieci mają się uczyć czytać? Z pewnością nie na tym podręczniku. Czyli nauczyciel drukuje teksty, bez ilustracji rzecz jasna (koszta, koszta!)...
5) Muzyka w minimalnym stopniu, plastyka to praktycznie polecenia "namaluj/narysuj". I jak wyżej - mogłoby być in plus, bo ta wolna ręka, ale... bierzmy też pod uwagę to, że dzieci chorują. Nie ma ich w szkole a potem nadrobić zaległości trzeba. Jak? rodzic nie wie, jaki jest tekst piosenki, nie wie, jaką pracę plastyczną wykonać. Owszem, może iść do nauczyciela i pytać, ale czy nie prościej jest to zamieścić w podręczniku? Tyle, że pewnie koszta by wzrosły, a wszak tanio ma być. Głównie dla ministerstwa, gdyż szkoły będą musiały sobie poradzić i wynaleźć środki na drukowanie, kserowanie. Albo rodzice będą musieli wyłuskać konkretną sumkę składkową na papier i toner.
6) Polecenia dla 6latków mocno abstrakcyjne: wymyśl znaczki dla słów "na, pod, obok...", organizowanie wystawy zabawek samodzielnie wykonanych, wymyśl i narysuj komiks, wymyślcie scenki przedstawiające dodawanie - to nie jest poziom 6letniego dziecka.
7) W ogóle nie ma w głoskowaniu wprowadzenia 2 kolorów (przypominam: czerwony dla samogłosek, niebieski dla spółgłosek). 
8) Polecenia z wykorzystaniem jakiś elementów typu trójkąty czy inne, i teraz pytanie - te trójkąty to z nieba spaść mają, czy może nauczyciel po kilkanaście dla każdego ma wyciąć? To się tak dobrze rzuci w społeczeństwo: macie za darmo! ale nie da się uczyć z wykorzystaniem NICZEGO.


I tyle chyba na razie wrażeń, bo aż kipię.


niedziela, 13 kwietnia 2014

A, E, I, O, U - bawimy się nadal

W tym szalonym tygodniu znalazło się dosłownie 30 minut na zabawę. Szkoda wielka, bo i Agatka naprawdę lubi te nasze zadania i domaga się ich, i ja mam wyrzuty sumienia. Ale codziennie coś - poniedziałek i wtorek to moje bardzo późne powroty z pracy, środa - warsztaty pisankowe w przedszkolu (świetne! machnę też posta), czwartek i w sumie do dzisiaj - moje koszmarne zapalenie spojówek. Wczoraj ciut lepiej było, to od razu skorzystałam. A dzisiaj Niedziela Palmowa, A. w kościele z babcią, ja pilnuję śpiącej D., a potem popołudnie u dziadków właśnie :)

Ale działo się tak:


w ciągu tygodnia zrobiłam dotykowe litery - wysokość 10cm, szerokość 5,5cm. Założenie - wrzucimy do wora, mała będzie losowała i dotykiem zgadywała. Chciałam dorobić jeszcze trochę, z innych materiałów, ale córa dojrzała na szafce już te, więc dałam. Podobało się bardzo, robiłyśmy na razie na zasadzie "zamknij oczy i zgaduj, co dałam ci do ręki" - oczywiście raz ona, raz ja :) Ale polecam, świetna zabawa! nasze litery są z folii aluminiowej, owiniętej taśmą klejącą, z potrójnie klejonej tektury falistej (miałam w arkuszach taką - na zewnątrz 2 razy falista, w środku kartonik, dla wzmocnienia), no i piankowe - z obu stron pianka, w środku też kartonik.


Tradycyjna dobieranka - to ćwiczenie ogólnie nudne jest, a może inaczej - aby nie było nudne, trzeba robić za każdym razem inną dopasowywankę. Tu - kwiatek z 12 płatkami, na spodzie płatka litery również są.

Poniżej - loteryjka. Zrobiłam dwustronne karty, na drugiej stronie mam samogłoski pomieszane ze znanymi spółgłoskami, ale wczoraj tylko samogłoski szły w ruch:



No i kolejna dobieranka - wisienki. Na spodzie samogłoski, na każdej gałązce jedna samogłoska.



sobota, 5 kwietnia 2014

Poznajemy litery - U

Straszny chaos u nas w tym tygodniu, czasu dziwnie mało a ten, co był - to jakiś taki... też chaotyczny. Toteż i ten wpis bałaganiarski będzie, bo nawet nie wiem, od czego zacząć.
Po pierwsze - stwierdziłam, że ponieważ Agatka wcześniej właściwie sama z siebie zapamiętała kilka liter - w tym spółgłosek - to spróbuję zrobić ćwiczenia również i z nimi, by ich nie zapomniała. Błąd, za dużo na raz.
Po drugie - zakupiłam materiałową podkładkę na wzór montessoriańskich, uważam, że na ograniczonej przestrzeni lepiej się będzie mojej córce pracowało (zresztą to samo chcę we wrześniu z pierwszakami zrobić). I tu racja.
Po trzecie - Agatka wcześniej doskonale wiedziała, jak wygląda O, i... zapomniała. 
Po czwarte - wykonywanie zadań w iście bojowych warunkach, bo z reguły w towarzystwie młodszej siostry, która koniecznie też chciała. No chciała, zabrać, zjeść, potargać... ;) Przekładało się to mocno na zdolność koncentracji uwagi, muszę tu coś wymyślić organizacyjnie.
Po piąte - Agatka ciągle chce po swojemu coś, i z jednej strony to cieszy, że ma dziewczyna fantazję, wykazuje inicjatywę i takie tam, z drugiej - muszę na początek tu narzucić pewne kwestie, choćby konieczność pracy od lewej do prawej.
Po szóste - zanim wyszło na jaw, że O się zapomniało, pokazałam U. Trudno, już nie odwoływałam ;) ale na razie zostanę przy samych samogłoskach, a mamy już: A, E, I, O, U. Musimy porządnie utrwalić.

W tym tygodniu właściwie udało się tylko 3 razy siąść do stricte literowych zadań. Za to młoda wyraźnie lubi. Oczywiście nazywanie pokazanych szablonów liter było, wykonywanie poleceń z nimi, do tego przypadkiem wyszła nam zabawa - bez wypowiadania głoski układałam usta tak, jakbym zaraz miała ją wymówić i Agatka miała powtórzyć to po mnie i już daną głoskę wypowiedzieć. Dobre ćwiczenie w sytuacji, gdy dziecko nie bardzo pamięta daną literę - pokazywałam O - ona nie bardzo kojarzyła, układałam więc usta i to była konkretna wskazówka.
Zadania były różne - poniżej, ponieważ młoda akurat bardzo chciała pisać, to patrząc na ubrania dzieci miała odczytać literę i taką samą w każdym balonie danego dziecka narysować:


Tu - wazony nazwane konkretnymi literami, kwiatki też, trzeba było skierować kwiatki do danego wazonu, a niżej - tradycyjne wyszukiwanie konkretnej litery w tekście:



A teraz z wczoraj i dzisiaj, kompletnie nie po kolei będzie ;)
Prawdziwym hitem okazała się być gra "Literkowe lody". Narysowałam wafle, dziurkaczem wycięłam kółka o średnicy 2,5cm i mniej więcej po 3 sztuki danej litery wpisałam - miała to być zabawa konkretnie na utrwalanie znanych już liter i właśnie tu nam od razu wyszło zapomnienie O. Na kartonikach napisałam po 4 litery (zostawiłam z prawej strony miejsce na późniejsze dopisanie jeszcze litery czy dwóch, by można było grać np. wszystkimi samogłoskami - na razie nie znamy jeszcze). Zabawa polega na tym, że rozkłada się wszystkie gałki lodów - literki, gracz losuje kartonik i mówi: poproszę loda o smaku liter: i odczytuje to, co ma na kartoniku. I tu dowolnie - bo albo sam sobie ułoży loda, albo układa przeciwnik:


Ozdabiamy pisankę - narysowana na połówce kartki A4, kwadraciki małe, 1,5cm najwyżej. Z drugiej strony każdego kwadracika napisałam literę, córa podnosiła, sprawdzała literę, czytała i naklejała na odpowiednie miejsce na jaju. Szybkie zadanie do przygotowania, szybkie do wykonania:


Agatka zrobiła zakupy. To zadanie też się spodobało ogromnie! Narysowałam kilkanaście produktów, z drugiej strony oczywiście każdy miał swoją literę. I rzekłam: Agatka poszła na zakupy, kupiła bardzo wiele! za niektóre rzeczy musiała zapłacić literą O, za niektóre A, I, E, U. W lewej torbie zmieściły się wszystkie rzeczy kupione za E oraz U, w prawej - I, O, A. Podnosiła każdy produkt, sprawdzała, czytała i odpowiednio naklejała. Ot, bardziej wypasiona wersja powyższej pisanki:


Układanki-rozcinanki. Narysowałam 2 pisanki, przy czym o dziwo - prostsza była lewa! mimo krzywego wzoru a cięcia poziomego. Ale te czarne linie jednak dawały jakąś wskazówkę, z nakrapianą był problem:



Sekwencje - wykorzystałam i elementy rysowane, i wycinane dziurkaczem. Najpierw było powtarzanie wzoru:


 Potem kończenie, po czym dziecię od razu zechciało robić po swojemu, czyli wzór na zmianę:


Na koniec - uzupełnianie ciągu, i o ile uzupełnianie ciągu A-B-A-B poszło bez problemu, o tyle ciąg A-BB-A-BB sprawił trudność - najpierw Agatka próbowała przełożyć elementy (rybki), ale coś nie pasowało :D dopiero moje tłumaczenia pomogły:



W międzyczasie dziecko się bawiło w tworzenie zbiorów, więc wykorzystałam okazję i bawiłyśmy się w wykluczanie - "co nie pasuje"? I tu mnie zaskoczyła bardzo in plus, bez problemu wskazywała elementy i to nawet przy trudnych zbiorach - np. kwiatki i kółka żółte, a wśród nich kółko zielone. Jedno. No zielone, ale... też kółko. A jednak bez wahania odrzuciła.