wtorek, 26 czerwca 2012

NIE ignoruję

Kiedy dziecko wpada w histerię - przeczekać.
Kiedy dziecko rzuca się na podłogę sklepu - ignorować.
Kiedy dziecko zaczyna płakać "o byle co" - dać mu czas na wypłakanie się.
----------------------------------------------------------------------------
Znacie to? Chyba każdy poradnik dzieciowy, każda gazetka, każdy portal i wieeeeelu głośnych psychologów takie właśnie postępowanie zaleca.

Toteż właśnie tak robiłam. Histeryczkę brałam pod pachę bez słowa. Odjeżdżałam z wózkiem na syrenie. Wychodziłam z pokoju, gdy córka buczała sama nie wiecząc czemu.

No i niestety - na moje dziecko to NIE działa. Zła jestem, że tak długo tkwiłam w takim stuporze, w takim przekonaniu, że przecież tak trzeba, bo trzeba nauczyć małą radzenia sobie z emocjami, bo nie wolno ulegać, bo jak raz pozwolę to cyrk ciągle będzie.

A chała. Agata ma ledwo 2 lata skończone, gdy coś idzie nie po jej myśli, coś nie wychodzi, uderzyła się, no cokolwiek - zaczyna reagować tak, jak 2 latek reaguje: płaczem. I zostawiona sama ze sobą i tym płaczem - nie uspokaja się, tylko szuka mnie, szuka taty. Wygląda to tak, jakby szukała ratunku - mamusiu, tatusiu, coś złego się dzieje, ja nie wiem co, pomóżcie! uratujcie sytuację! wyjaśnijcie!

I tym sposobem jeśli jest buczenie "bo tak" - wycieramy stanowczo oczy, dajemy tulaska, idziemy umyć buzię i zajmujemy dziewczynę czymś. Czasem to jest paplanie w stylu " oczy wycieramy, zaraz spuchną i nie będziesz nic widziała, a tam za oknem takie fajne rzeczy się dzieją; no już, idziemy ręce myć, sama będziesz myła, pokażesz mijak to się robi a potem możesz umyć moje ręce..." - ble, ble, ble. 
Histeria typu "bo ja chcę/nie chcę" to zawsze zejście na parter - do poziomu wzroku Agu, nawiązanie kontaktu wzrokowego (najczęściej wychodzi), tłumaczenie sytuacji, a potem - jak napisałam. Nie ma rozczulania (które owszem, może potęgować tylko histerię), za to jest konkretne opanowanie sytuacji, przejęcie pałeczki i pokazanie, że chociaż świat się wali, to rodzice są stałą częścią tego świata i dają radę :))

Oczywiście, jak dziewczyna biegnie bo "palec ała", to cmoknę, pochucham, pokażę jak sama może pomasować - też pomaga :) Ale w razie poważnego kryzysu emocjonalnego sprawdza się to, co wyżej. 

I tak sobie myślę, że przecież dorosły też nie lubi, gdy mu źle, a ktoś bliski jest obojętny i zimny jak głaz, prawda? 

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jaka kara za taką zbrodnię?

Od wczoraj jestem w szoku. Mały chłopiec, bezimiennie pochowany w Cieszynie, mieszkał 4 kamienice ode mnie. Na tej samej ulicy.
Czytając, że "rodzice" są z mojego miasta, że to gdzieś na moim terenie - ani przez chwilę nie przypuszczałam, że pod nosem mam tych...
Obstawiałam kilka, że tak to ujmę, patologicznych miejsc. Zastanawiałam się, czy to nie dziecko któregoś ucznia, uczennicy z dawnych lat. A tu... I 2 lata temu, i teraz oglądałam twarz dziecka - obcą twarz, nawet cień rozpoznania nie przebiegł.

Zaczepiła mnie wczoraj telewizja, pani pyta: jak można nie znać? Ano, można. Jedna z głównych ulic, centrum miasta, codziennie setki ludzi tędy chodzą, kupują, hałasują, ogrom dzieci również. Do tego - od kilku lat widać wielki napływ nowych mieszkańców, ogólnie to była "stara" ulica, a teraz dużo młodych, nieznanych. I - w tej samej kamienicy mieści się szkółka angielskiego wg Helen Doron, czyli - kolejne małe dzieci, obce dzieci. A 2latek to jeszcze przeważnie wózkowy, niebiegający sam. Kojarzy się twarze tych, co naprzeciwko mieszkają, tych, co po bokach, a tych trochę dalej - wcale. 

Ludzi, którzy dopuścili takiego czynu - nie znam, nawet nie zastanawiam się, kto to, bo nie mam pojęcia, kto w ogóle tam mieszka. Natomiast nie wierzę, po prostu nie wierzę, że nikt z sąsiadów nie zauważył zniknięcia dziecka. Ja rozumiem, że można się nie przyjaźnić, że tylko dzień dobry, do widzenia, ale z reguły dzieci ze swojego podwórka się zna. Obecnie w mojej kamienicy mieszka, na 8 mieszkań, 6 dzieci, od roczku do 6-7 lat. No, jednego bym nie poznała, bo mieszka od tygodnia i jeszcze nie widziałam dokładnie. Ale tam ludzie mieszkali co najmniej 2 lata! Nie ogarniam takiej znieczulicy. I tak sobie myślę, że sąsiedzi w jakiś sposób są współwinni tej tragedii.
A co do kary - no cóż, obawiam się, że skończy się tak samo, jak z "mamą" małej Madzi - rozejdzie się po kościach. Chociaż - oby nie.

piątek, 22 czerwca 2012

Mania rysowania

Po pierwszym szale rysowania (Agu miała jakiś rok) uwielbienie dla kredek minęło. Czasem maznęła jakąś kreskę, ale zazwyczaj trwało to 2 minuty i olew. Obecnie, od jakiś 2 tygodni, szał wrócił ze zwielokrotnioną siłą. Wygląda to tak, że siedzę spokojnie przy laptopie, obok mnie w wysokim stołku Córka - Bzdurka, kartka rozłożona, rozsypane kredki (grube, trójkątne), pisaki, czaem długopis, rzadko świecówki bo się łamią. I rysujemy, rysujemy... Czasem z głowy różne plątaniny kresek, kropek (tak! pisakami można tworzyć cudne kropki!), czasem mówię: narysuj oko/autko/słońce... Często to ja słyszę: mama, ty! oko! Albo: misio! dom! atoł! (auto). Dzisiaj w rozpaczy, bo mi się pomysły wyczerpały, rysowałam... choinkę i bombki :D Wybiera różne kolory, chociaż ich jeszcze nie rozpoznaje. Ale widzę, że szalenie intryguje ją kredka barwy kremowej...
I zostałam też BARDZO zaskoczona, bo Agatka potrafi całkiem nieźle (przynajmniej tak mi się zdaje, ma 25mcy) zakolorować przestrzeń. Na fotce - pokolorowane serce i kwadrat, czarne maziaje to twórczość dowolna:


poniedziałek, 18 czerwca 2012

Blogowe zabawy

Z reguły nie uczestniczę, ale tym razem drogowcy mnie obudzili przed 4 rano (taaak! o tej cudownej godzinie w CENTRUM miasta postanowili zrywać nawierzchnię z ronda! ), od godziny szlajałam się po łóżku wściekła i nieprzytomna z niewyspania, w końcu - zgłodniałam, głowa boli... No to chociaż się pobawię :))

Do zabawy wywołała mnie Iza z Domku na drzewie. Zasady: umieszczacie banerek na blogu:


Podajecie, kto was w zabawę wciągnął, piszecie na swój temat 7 rzeczy, typujecie 10 osób do dalszej pisaniny :)
A rzeczy o mnie to:
  1. Mam totalnego świra na punkcie książek
  2. Kocham robić na drutach i szydełkować
  3. Uwielbiam mango, za to nie przepadam za jabłkami
  4. Potrafię mówić od tyłu słowa :D
  5. Jestem nieuleczalnym zwierzęciem internetowym i komputerowym, w związku z czym chciałabym potrafić hakować :D wyłącznie w celu udowodnienia sobie, że potrafię, nie w celu łamania prawa czy popełniania przestępstw. Ale nie potrafię :D
  6. I w związku z byciem zwierzęciem internetowym i komputerowym chciałabym uczyć informatyki - mogę, a jakże, ale na razie się nie trafiło.
  7. Ukończyłam m.in. bardzo dziwne studia o nazwie "Edukacja zdrowotna i rehabilitacja", co jak na razie też mi się nie przydaje. Tzn. z uprawnień nie korzystam, bo mi na edukację zdrowotną nikt godzin dać nie chce :p
ZABAWA nr 2:

Odpowiadam na pytania mi zadane, po czym sama tworzę taką listę i typuję listę osób, które mają odpowiedzieć na moje pytania... A, no i banerek:


Pytania, które mi zadano, to:
1. Narty czy rolki?  Zdecydowanie rolki, nie potrafię jeździć na nartach.
 2. Torebka czy plecak? Torebka. Duuuuuża!
 3. Ciało czy dusza? Dusza, na ciało jestem zbyt leniwa :D
 4. Czekolada czy kotlet? Czekolada. Zdecydowanie. Nie wiem, po kim moja córa mięsożerna :D
 5. Żelazne zasady czy spontaniczność? Spontan.
 6. Marzenia czy cele? I to, i to, zależy od sytuacji życiowej. Obecnie moim marzeniem są kolejne studia, jest to równocześnie mój cel, ale czekają na pieniążki.
 7. Książka czy film? Książka.
 8. Kolacja przy świecach czy śniadanie do łóżka? Kolacja. Chyba...
 9. Grill "pod chmurką" czy restauracja? Restauracja pod chmurką :D A poważnie - raczej coś grillopodobnego, niekoniecznie z grillem, nie lubię być obsługiwana.
 10.Praca czy relaks? Relaks.

A gdzie jedenaste pytanie? :D

Pytania ode mnie:
  1. Kawa czy herbata?
  2. Dziecko jedno czy więcej?
  3. Praca na swoim czy u kogoś?
  4. Biblioteka czy kupowanie książek?
  5. Zmysł techniczny czy artystyczny?
  6. Ciasto czekoladowe czy jasne?
  7. Teatr czy kino?
  8. Krzyżówki zwykłe czy panoramiczne?
  9. Odkurzanie czy mycie okien?
  10. Szklanka czy kubek?
  11. Zupa gęsta czy zupa rzadka?

Co do typowania... Umówmy się, że kto ma ochotę, a jest na liście moich ulubionych blogów - bawi się :) 


piątek, 15 czerwca 2012

Bilans 2latka za nami

I byłam z mojej córki DUMNA :)
Przede wszystkim - po prostu grzeczna. Bez płaczu, bez buntu. Na początku tylko lekki wstydzioch był ;) 
Najpierw - ważenie, mierzenie i tu pielęgniarka w szoku, bo mała spokojnie bez ruchu na wadze, tej dorosłej, stała! potem prościutko stanęła przy miarce. Prośby o pokazanie swojego oczka nie słyszała ;) ale pokazała na mnie, potem już spokojnie na sobie. U lekarki pokazała i powiedziała, ile ma lat, dała się z zaciekawieniem osłuchać, sprawdzić głowę, węzły chłonne, zęby pieknie pokazała! Zaprezentowała umiejętności skoczka, ot, tak sama z siebie ;) Lekarka zadowolona, że dziewczę odpieluchowane, że je samo, na koniec młoda zrobiła pa-pa i tyle.
Waga 10,5kg, wzrost 85/86cm. Szał ;) 

środa, 13 czerwca 2012

Różne oblicza macierzyństwa - w książkach

A, taka lista beletrystyki tematycznej :) 
  • Notatki przyszłej matki - Risa Green. Lekka, przyjemna książka, napisana całkiem niezłym językiem. Nie głupio-słodka, i w sumie wiele trudnych czy zabawnych momentów ciężarnej kobiety porusza.
  • Opowieści z kołyski - również Risa Green, kontynuacja powyższej. To stamtąd jest bardzo ładne określenie super-hiper mam: mamunistki :D
  • Dziennik ciężarowca - Tomasz Kwaśniewski. Zapiski ojca z przebiegu ciąży, i tu ogólnie wrażenia pozytywne, choć momentami nieco mnie autor drażni swoją postawą. Jako ciekawostka - najpierw był blog: DZIENNIK CIĘŻAROWCA
  • Dziennik taty - autor j.w., kontynuacja. Tym razem nie pamiętnik, ale zbiór (alfabetyczny) felietonów związanych z dzieckiem. Przemyślenia autora, w większości oparte na doświadczeniu. Ładne, chociaż - jak wyżej. 
  • Mamzille - Jill Kargman. Mamy na Manhattanie. Obraz matki, która trafiłą do snobistycznego, bogatego świata mam. Brrr, koszmar, takie życie ;) ale książka fajnie napisana, chociaż - warto pamiętać, że wiele rzeczy w niej podanych ma się nijak do polskich realiów.
  • Niania w Nowym Jorku - Nicola Kraus, Emma McLaughlin. Tytuł sam za siebie mówi, czytałam z zaciekawieniem o tyle, że tez przedstawia całkowicie inny od polskiego świat. inne problemy, inne normy, inne obyczaje. Przyjemna rzecz.
  • Niania w Londynie - Melissa Nathan. Podobna do powyższej, chociaż trochę inne traktowanie tytułowej niani, bardziej... jak popychadło, bardzo bogata matka której odbiło, niemająca czasu dla synka, za to uważającej się za pępek świata. Czyta się dobrze, chociaż w sumie smutna opowieść.
  • Jędrne kaktusy - Wawrzyniec Prusky. Blog przeniesiony na karty książki, i tylko żałuję, że nie wszystkie posty :)) Lubię Prusky'ego bardzo, ma ironiczne spojrzenie na świat, ale pisze z jajem i ładnie o tych swoich rodzinnych zmaganiach.
  • Ballada o chaosiku - jak wyżej, kontynuacja. Tym razem próćz Dziedzica poznajemy również Potomkę.

piątek, 8 czerwca 2012

Nowe, książkowe nabytki

W ilości dwóch sztuk. Nabytek pierwszy to kolejna historia z Kubusiem Puchatkiem na czele. Córka wyraźnie bohaterów lubi, na razie czytałyśmy dwie książki - o zabawie w chowanego i o poszukiwaniu pisanek. Teraz przytargałam do domu "Kubuś Puchatek: opowieść filmowa":

Foto: empik.com

Dużo ilustracji, ale też sporo tekstu. Nie lubię książek, gdzie pod pięknym rysunkiem raptem jedno zdanie widnieje... Oprawa twarda, ale zwykłe kartki. Droga, 30zł. Wydawnictwo EGMONT.

Drugim nabytkiem jest, po raz pierwszy w naszej kolekcji, książka pani Doroty Gellner "Duszki, stworki i potworki". Ja gdzieś tam nazwisko kojarzyłam, pozytywnie nawet, ale w sumie jakoś tak o autorce zapomniałam. A tu ogromne, przemiłe zaskoczenie, bo po pierwsze - książka wydana w serii z taką świetną, metalizowaną okładką (już kiedyś czaiłam się na Brzechwę czy Tuwima w tym wydaniu, ale w sumie szkoda mi było pieniędzy na inną tylko okładkę). Po drugie - GENIALNE ilustracje Macieja Szymanowicza. Śmieszne, urocze, i mimo tytułu - nie są przerażające zanadto. I po trzecie - książka zawiera krótkie utwory wierszowane, nie ułożone w formie wiersza :D No co ja na to poradzę, fajnie to wygląda i dużo wygodniej mi się to czyta, niż wierszydła. Które też lubię, no ale. Krótkie fragmenty:

"Potwór"
Gdy potwór się śni - nie ma rady. Wyłazi z najgłębszej szuflady i nie ma co płakać i szlochać, lecz trzeba potwora pokochać!"
"Paskuda"
Pod kanapą tkwi paskuda. Nie zielona i nie ruda, nie urocza, nie przecudna lecz paskudnie wręcz paskudna!

Ładne, prawda? I w takiej konwencji wszystkie opowiastki są utrzymane. Jedna historyjka to kilka zdań. Zakochałam się w książce od razu :) Wydało to wydawnictwo WILGA, koszt 25,90zł:

Foto: empik.com