Od wczoraj jestem w szoku. Mały chłopiec, bezimiennie pochowany w Cieszynie, mieszkał 4 kamienice ode mnie. Na tej samej ulicy.
Czytając, że "rodzice" są z mojego miasta, że to gdzieś na moim terenie - ani przez chwilę nie przypuszczałam, że pod nosem mam tych...
Obstawiałam kilka, że tak to ujmę, patologicznych miejsc. Zastanawiałam się, czy to nie dziecko któregoś ucznia, uczennicy z dawnych lat. A tu... I 2 lata temu, i teraz oglądałam twarz dziecka - obcą twarz, nawet cień rozpoznania nie przebiegł.
Zaczepiła mnie wczoraj telewizja, pani pyta: jak można nie znać? Ano, można. Jedna z głównych ulic, centrum miasta, codziennie setki ludzi tędy chodzą, kupują, hałasują, ogrom dzieci również. Do tego - od kilku lat widać wielki napływ nowych mieszkańców, ogólnie to była "stara" ulica, a teraz dużo młodych, nieznanych. I - w tej samej kamienicy mieści się szkółka angielskiego wg Helen Doron, czyli - kolejne małe dzieci, obce dzieci. A 2latek to jeszcze przeważnie wózkowy, niebiegający sam. Kojarzy się twarze tych, co naprzeciwko mieszkają, tych, co po bokach, a tych trochę dalej - wcale.
Ludzi, którzy dopuścili takiego czynu - nie znam, nawet nie zastanawiam się, kto to, bo nie mam pojęcia, kto w ogóle tam mieszka. Natomiast nie wierzę, po prostu nie wierzę, że nikt z sąsiadów nie zauważył zniknięcia dziecka. Ja rozumiem, że można się nie przyjaźnić, że tylko dzień dobry, do widzenia, ale z reguły dzieci ze swojego podwórka się zna. Obecnie w mojej kamienicy mieszka, na 8 mieszkań, 6 dzieci, od roczku do 6-7 lat. No, jednego bym nie poznała, bo mieszka od tygodnia i jeszcze nie widziałam dokładnie. Ale tam ludzie mieszkali co najmniej 2 lata! Nie ogarniam takiej znieczulicy. I tak sobie myślę, że sąsiedzi w jakiś sposób są współwinni tej tragedii.
A co do kary - no cóż, obawiam się, że skończy się tak samo, jak z "mamą" małej Madzi - rozejdzie się po kościach. Chociaż - oby nie.
Trochę brakuje mi komentarza do tej sprawy, bo jak można własne dziecko porzucić? No jak? Nie rozumiem. Z drugiej strony rodzi się dużo dzieci niekochanych i niechcianych na świecie i gdyby polityka państwa w pewnych kwestiach była łagodniejsza może byłoby mniej takich tragedii, tylko czy to jest usprawiedliwienie? Nie jest. Jak można tak postąpić jak ta kobieta... nie wiem w sumie co pisać dalej... biedne maleństwo :(
OdpowiedzUsuńNie rozumiem też. Tym bardziej, że tam jeszcze 2 córki są, i teraz... jak w tym wszystkim one muszą się czuć, jak pozbawione zostały elementarnego poczucia bezpieczeństwa - mama i tata tak postąpili z bratem, to z nami też mogą :/ Koszmar.
OdpowiedzUsuńI nie ogarniam, jak można nie pomóc własnemu dziecku, tylko czekać, aż umrze. Bo przy tym to już utopienie zwłok wcale mnie nie dziwi. Ale 16h cierpienia ten mały musiał znieść, i oni na to tak po prostu patrzyli? W tym kontekście w żaden wypadek nie wierzę, nie ma szans.
pryecyztaam... ale to co chcialam powiedziec juz powiedzialam... tez nie wierze w wypadek...
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że jakaś ich sąsiadka zgłaszała gdzieś z płaczem, że nie widziała dawno chłopca, a rodzice twierdzą, że choruje. Nie wiem tylko kiedy to było.
OdpowiedzUsuńI też mnie to dziwi. Ja czasem jestem przez sąsiadów zaczepiana pytaniem o syna, bo "dawno Danielka z babcią nie widziałam", a starczy naprawdę dwa, trzy dni i już.
Jak to dziecko zginęło? Matka posądzona o zabójstwo, ojciec o nieudzielenie pomocy. Ona mu coś zrobiła, czy jemu coś się stało, a matka mu nie pomogła? Są jakieś dane już, bo przyznam, że nie śledzę tv ostatnio?
To teraz było, dlatego policja trop podjęła. Ze 3 tygodnie temu?
OdpowiedzUsuńPodobno matka uderzyła... Co za sucz...