poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jaka kara za taką zbrodnię?

Od wczoraj jestem w szoku. Mały chłopiec, bezimiennie pochowany w Cieszynie, mieszkał 4 kamienice ode mnie. Na tej samej ulicy.
Czytając, że "rodzice" są z mojego miasta, że to gdzieś na moim terenie - ani przez chwilę nie przypuszczałam, że pod nosem mam tych...
Obstawiałam kilka, że tak to ujmę, patologicznych miejsc. Zastanawiałam się, czy to nie dziecko któregoś ucznia, uczennicy z dawnych lat. A tu... I 2 lata temu, i teraz oglądałam twarz dziecka - obcą twarz, nawet cień rozpoznania nie przebiegł.

Zaczepiła mnie wczoraj telewizja, pani pyta: jak można nie znać? Ano, można. Jedna z głównych ulic, centrum miasta, codziennie setki ludzi tędy chodzą, kupują, hałasują, ogrom dzieci również. Do tego - od kilku lat widać wielki napływ nowych mieszkańców, ogólnie to była "stara" ulica, a teraz dużo młodych, nieznanych. I - w tej samej kamienicy mieści się szkółka angielskiego wg Helen Doron, czyli - kolejne małe dzieci, obce dzieci. A 2latek to jeszcze przeważnie wózkowy, niebiegający sam. Kojarzy się twarze tych, co naprzeciwko mieszkają, tych, co po bokach, a tych trochę dalej - wcale. 

Ludzi, którzy dopuścili takiego czynu - nie znam, nawet nie zastanawiam się, kto to, bo nie mam pojęcia, kto w ogóle tam mieszka. Natomiast nie wierzę, po prostu nie wierzę, że nikt z sąsiadów nie zauważył zniknięcia dziecka. Ja rozumiem, że można się nie przyjaźnić, że tylko dzień dobry, do widzenia, ale z reguły dzieci ze swojego podwórka się zna. Obecnie w mojej kamienicy mieszka, na 8 mieszkań, 6 dzieci, od roczku do 6-7 lat. No, jednego bym nie poznała, bo mieszka od tygodnia i jeszcze nie widziałam dokładnie. Ale tam ludzie mieszkali co najmniej 2 lata! Nie ogarniam takiej znieczulicy. I tak sobie myślę, że sąsiedzi w jakiś sposób są współwinni tej tragedii.
A co do kary - no cóż, obawiam się, że skończy się tak samo, jak z "mamą" małej Madzi - rozejdzie się po kościach. Chociaż - oby nie.

5 komentarzy:

  1. Trochę brakuje mi komentarza do tej sprawy, bo jak można własne dziecko porzucić? No jak? Nie rozumiem. Z drugiej strony rodzi się dużo dzieci niekochanych i niechcianych na świecie i gdyby polityka państwa w pewnych kwestiach była łagodniejsza może byłoby mniej takich tragedii, tylko czy to jest usprawiedliwienie? Nie jest. Jak można tak postąpić jak ta kobieta... nie wiem w sumie co pisać dalej... biedne maleństwo :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem też. Tym bardziej, że tam jeszcze 2 córki są, i teraz... jak w tym wszystkim one muszą się czuć, jak pozbawione zostały elementarnego poczucia bezpieczeństwa - mama i tata tak postąpili z bratem, to z nami też mogą :/ Koszmar.
    I nie ogarniam, jak można nie pomóc własnemu dziecku, tylko czekać, aż umrze. Bo przy tym to już utopienie zwłok wcale mnie nie dziwi. Ale 16h cierpienia ten mały musiał znieść, i oni na to tak po prostu patrzyli? W tym kontekście w żaden wypadek nie wierzę, nie ma szans.

    OdpowiedzUsuń
  3. pryecyztaam... ale to co chcialam powiedziec juz powiedzialam... tez nie wierze w wypadek...

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzieś czytałam, że jakaś ich sąsiadka zgłaszała gdzieś z płaczem, że nie widziała dawno chłopca, a rodzice twierdzą, że choruje. Nie wiem tylko kiedy to było.

    I też mnie to dziwi. Ja czasem jestem przez sąsiadów zaczepiana pytaniem o syna, bo "dawno Danielka z babcią nie widziałam", a starczy naprawdę dwa, trzy dni i już.

    Jak to dziecko zginęło? Matka posądzona o zabójstwo, ojciec o nieudzielenie pomocy. Ona mu coś zrobiła, czy jemu coś się stało, a matka mu nie pomogła? Są jakieś dane już, bo przyznam, że nie śledzę tv ostatnio?

    OdpowiedzUsuń
  5. To teraz było, dlatego policja trop podjęła. Ze 3 tygodnie temu?
    Podobno matka uderzyła... Co za sucz...

    OdpowiedzUsuń