sobota, 3 listopada 2012

Kleimy tatę!

Ranek pod znakiem OGROMNEGO maruda. Aż mną telepie na samo wspomnienie. Dopiero posadzona przy stole Agatka zaczęła się uspokajać - sztuka leczy :D 
Najpierw rysowała, a właściwie rysowałam ja, a ona kolorowała. I byłam w szoku, po raz kolejny widzę, że drobne elementy zamalowuje o wiele staranniej (co przecież jest trudniejsze!) niż te większe. Ot, dłubek taki:


Następnie córa rzuciła hasło: kleimy tatę! Kilka dni temu wymyśliłam jej zabawę - narysowałam oczy, usta, nos, uszy i tak dalej, wycięłam, na czystej kartce narysowałam koło, dałam w łapę klej i przyklejała. Zapamiętała i chyba się spodobało ;) Dzisiaj na bardzo szybko, więc elementy twarzowe są... nietwarzowe :D Za to głowa rysowana samodzielnie przez dziecko, ogólnie samodzielne klejenie, rozmieszczanie części również. 
Tylko dlaczego ten tata taki potworzasty wyszedł? :D


11 komentarzy:

  1. Nic nie pisałaś, że Twój mąż to król Będzina...
    Chyba, że to nie korona, a gęsta czupryna...

    OdpowiedzUsuń
  2. ANi korona, ani gęsta. Pozostańmy przy określeniu: włosy :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jej to idzie. Zarówno kolorowanie jak i sklejanie elementów. Dobrze ponad wiek. Pięknie. :)
    Zdolna synowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No toć przecież pradziadek artysta malarz :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tylko reakcji taty jestem ciekawa:D
    Takie ala Picasso wyszlo:D

    OdpowiedzUsuń
  6. spróbuje z Moją Mają, pomysł fajny z tym wycinaniem i potem naklejaniem,o!

    OdpowiedzUsuń
  7. noooo, tatuś to był WSTRZĄŚNIĘTY :D nie zmieszany.

    OdpowiedzUsuń