Pierwsze spotkanie z plasteliną (tak, starą, dobrą plasteliną ASTRA) zaliczone. In plus, rzekłabym. Było i próbowanie smaku (plucie też było), sprawdzanie, czy plasteliną da się rysować (tylko nie wiem, u licha, czemu na moim policzku...?), stanowcze wołanie MAMA! i ponaglanie do lepienia też, i nawet - i tu jestem zdziwiona - naśladowanie tego, jak mama robi kulkę:
Zabezpieczenia? Cerata na ławę. Ceratę kupiłam, gdy tylko zaczęły się próby pisania, rysowania, malowania. Rzecz jasna, wyciągana jest tylko do tego, na co dzień nie "ozdabia" stołu :)) Druga rzecz - plastikowa tacka, jakieś 2zł w Kauflandzie. Pewnie, że plastelina wyszła sobie z tacki, ale... takie ograniczenie widoczne dla dziecka jakoś hamuje, mam wrażenie:
no pewnie! masz rację młodzieży! ciotka też tak woli:)Dziewczę śliczne, bawi się genialnie:) p.s. ciekawa jestem wyrazu twarzy po posmakowaniu owej zabawki;)mój siostrzeniec miał boską minę, gdy odkrył, że to jednak nie jego smak;)
OdpowiedzUsuńByło: mamamamama i wywalanie języka i mamunia musiała jęzor czyścić :D nieważne, że nic na nim nie było, wrażenie pozostało.
OdpowiedzUsuńIle brzdąc ma lat, jesli moge zapytac? Od kiedy zaczęłas przygodny z uczeniem rysowania? Mój 12miesięcznik dostał świecówki i narazie traktuje ja jak super kolorowe cukiereczki :| Nie wiem czy próbować dalej czy poczekac jeszcze z tym malowaniem... :S
OdpowiedzUsuńCóra ma 21mcy, rysowanie właśnie po roku jakoś - ale świecówki odpadają, do dzisiaj nie zna. Próbuj, ale nie tym - kup drewniane kredki trójkątne (trilinio, może być jedna kredka, kilka zł kosztuje, taką mamy właśnie) lub pisaki z płaską końcówką (nie da się jej wcisnąć ani złamać), albo daj zwykły długopis :) Na stół cerata i gotowe. Dziecko się upaprze, ale co z tego :D
OdpowiedzUsuń