Gdy byłam w ciąży z Agatką, kończyłam studia mgr. Tydzień przed terminem porodu miałam egzamin z pedagogiki porównawczej (czyli jak to się robi za granicą) - nie pamiętam nazwiska egzaminatora, rzecz w tym, że był to wielki buc i szowinista. Niemalże na każdych ćwiczeniach się z nim ścinałam, a, że akurat o mojej pracy wiedział niewiele, to miałam pole do popisu :D
Na egzamin pisemny przyszłam, a jakże. Podeszłam grzecznie do niego i mówię: panie doktorze, bo ja to mam termin niby za tydzień, ale tak się czuję jakoś, no teoretycznie w każdej chwili mogę rodzić - to tylko prośbę mam, jakby co, to proszę mnie z egzaminu wypuścić...
Mina gościa - bezcenna :D zemściłam się za każdy szowinistyczny tekst, a facet zgłupiał do tego stopnia, że w pełnej sali trzy razy do mnie wołał, czy jest w porządku :D
Zaliczyłam.
:)
OdpowiedzUsuńGratuluję. A kiedy ten egzamin był?
No tydzień przed urodzeniem się Agu :D
OdpowiedzUsuńHehe
OdpowiedzUsuńŚwinka jesteś, po prostu. :D Jak tak można biednego faceta... :D
Oj dobrze zrobiłaś. Podejrzewam, że gdybyś zaczęła wtedy rodzić, to facet na bank by zemdlał ze strachu!!!
OdpowiedzUsuńBRAWO dla tej Pani:) ... mial sie facet o co martwic...:)
OdpowiedzUsuńNasza koleżanka z grupy zaczęła rzeczywiście rodzić przed komisją egzaminacyjną... Ale był popłoch... Było to przeszło 20 lat temu i swiat był trochę inny, bezkomórkowy...
OdpowiedzUsuńA teraz tez zamierzasz się doszkalać?
Zamierzam, o ile kasa będzie... W DG zresztą :D neurorehabilitację chcę machnąć na podyplomowych, z mgr mi się ściśle wiąże.
OdpowiedzUsuńA na jakim to naszym miejscowym uniwersytecie zamierzasz się kształcić?
OdpowiedzUsuńWyższa Szkoła Planowania Strategicznego czy Wyższa Szkoła Biznesu?
Ps. Z WSB śmieją się na UJ. Wykształciło się tam więcej prezydentów miasta niż w Krakowie. Po to powstała, by kadry miejskie uzupełniły braki.
A nie pamiętam, na której to, w każdym razie rypie mnie jaką ma opinię. Jedyna uczelnia oferująca taki kierunek, a ja CHCĘ się uczyć, a nie tylko mieć papier. Na UŚ studiowałam, na prywatnych studiowałam i osobiście różnicy nie widzę, może na dziennych by była, na zaoczne to już ci co chcą idą ;)
OdpowiedzUsuńZ tym uczeniem...
OdpowiedzUsuńWyższa Szkoła Planowania Strategicznego wynajmuje pomieszczenia od mojej podstawówki. Raz była nawet afera, bo znaleźliśmy butelki po piwie za kaloryferem. Kilku naszych wybitnych uczniów zostało obwąchanych i obejrzanych przez naszą panią pedagog, pod pozorem wynoszenia makulatury.
A to byli studenci... Biedne pielęgniarki dopełniające tam wykształcenie nie mają biblioteki, a uczą się teoretycznie, bo aparatury medycznej ani fantomów u nas nie uświadczysz.
Sama robiłam raban, że na korytarzach i w klasach śmierdzi papierochami po sobotnio - niedzielnych studiach... Kiedyś przyjechałam w sobotę do szkoły oddać ukradzione do uzupełnienie dokumenty... szkoła była w oparach dymu. Nie paliły tylko dwie zakonnice.
Ale kasa jest kasa...
Oby to nie tu...
:D oj chciałąbym jego minę widzieć :P
OdpowiedzUsuńHehe zemsta doskonała:))))
OdpowiedzUsuńHehe...świetna historia...przegladam Twój blog i zostaję tutaj napewno...po przedmiocie zaliczeniowym wnioskuję że pedagogika ukończona. JA też ukończyłam nauczanie przedszkolne i kształcenie zintegrowane..i też jestem w ciąży z drugim dzieckiem...z tym że ja dopiero 15ty tydz...a moja maleńka ma 14,5 m-ca...Będę tutaj zaglądać..bardzo interesujący blog:) Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńPS> Córeńka śliczna.te włoski...ach...
Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń:-D
OdpowiedzUsuń